Dwóch mężczyzn biło pięściami i kopało po głowie nastolatka przed nocnym klubem w Białogardzie. Po naszej publikacji ofiarę ataku na komendę przywiozła matka. Dzięki temu zatrzymano jednego ze sprawców pobicia.
31 października około godz. 23 pod klubem przy ul. Lindego w Białogardzie pobito mężczyznę. Dwóch napastników biło go, aż padł. Gdy leżał, został jeszcze kilka razy kopnięty w głowę. Swoją ofiarę napastnicy zostawili na ziemi i odjechali samochodem.
- Zostaliśmy powiadomieni o sytuacji przez operatora monitoringu, ale na miejscu już nikogo nie zastaliśmy. Ofiara nie zgłosiła się do nas. Nie znaleźliśmy śladu po niej w pobliskich szpitalach. Nic nie możemy zrobić - mówił nam mł. asp. Adam Szyperski z Komendy Powiatowej Policji w Białogardzie.
Przywiozła go matka
Dopiero po publikacji filmu z zajścia na stronie tvn24.pl, pobity sam zgłosił się na policję. - Poszkodowanego na komendę przywiozła mama. Dzięki temu zatrzymaliśmy jednego ze sprawców pobicia i znamy personalia drugiego. Ustalamy szczegółowy przebieg wydarzeń, ale jak na razie zakwalifikowaliśmy zajście jako udział w pobiciu czyli artykuł 158 kodeksu karnego – opisuje Szyperski. Sprawcom grozi do 3 lat więzienia.
To nie pierwsza taka sytuacja na tej ulicy. Mieszkańcy centrum Białogardu są zdesperowani. Twierdzą, że przed ich domami wciąż dochodzi do pijackich awantur, bijatyk, aktów wandalizmu. Kilkadziesiąt metrów dalej jest komenda policji, a miejsce obejmuje kamera monitoringu. Zgłaszanie kolejnych awantur nic nie zmienia.
Z policyjnych statystyk wynika, że interwencje są tam praktycznie co weekend. Mimo wielu apelów mieszkańców, miasto jest bezradne. - Tu już nawet nie chodzi o to, że nie możemy spać, bo jest głośno. Nie czujemy się bezpiecznie w swojej okolicy - mówi nam jeden z mieszkańców.
Wciąż mają licencję
Jak tłumaczy nam policjant, funkcjonariusze robią, co mogą, by pod tym klubem było spokojnie, ale nie są w stanie zapobiec każdej sytuacji. Policja próbowała także porozumieć się z obecną właścicielką lokalu, by zatrudniła własną ochronę i założyła monitoring. - Nie była tym zainteresowana. Wystąpiliśmy więc do miasta o cofnięcie licencji na sprzedaż alkoholu dla tego lokalu. W tym roku już dwukrotnie - mówi Szyperski.
Jak się okazuje, miasto umorzyło postępowanie. - Z tym problemem miasto boryka się już kilkanaście lat. Mamy stosy dokumentów. Kolejne postępowania administracyjne musimy jednak umarzać, bo nie jesteśmy w stanie udowodnić, że to lokal odpowiada za burdy - wyjaśnia burmistrz Krzysztof Bagiński.
Burmistrz rozkłada ręce
W sprawach albo brakuje świadków, albo wycofują oni zeznania. Miasto nie jest także w stanie udowodnić, że uczestnicy bójek upili się w tym konkretnym lokalu. - Jest on otwarty najdłużej w mieście, więc zjeżdżają się do niego osoby bawiące się w innych punktach - wyjaśnia Bagiński.
Jak opowiada nam burmistrz, właściciele lokalu też się już kilka razy zmieniali, więc nawet cofnięcie licencji dla jednego podmiotu nie rozwiąże problemu. - To syzyfowa praca. Nie bagatelizujemy problemu, ale to po prostu newralgiczne miejsce. Takich klubów w całej Polsce jest mnóstwo - twierdzi. Radzi też, by osoby, którym obecność klubu w centrum miasta przeszkadza, wyprowadziły się na obrzeża.
Na ulicy Lindego do podobnych sytuacji dochodzi bardzo często:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: mieszkaniec Białogardu