Strażacy jechali na interwencję, w ich wóz rzucono butelką. Zarzuty dla 45-latka

Chodzi o zdarzenie z nocy sylwestrowej. Strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej numer 1 w tym mieście zostali zadysponowani do zadymienia klatki schodowej na ulicy Legnickiej.

- Kiedy jechali ulicą Krzywoustego, około 10 minut po północy, w ich stronę została rzucona butelka, która wybiła szybę w prawych drzwiach wozu strażackiego. Na jadących do akcji strażaków posypało się szkło. Na szczęście nic nikomu się nie stało - przekazywał kapitan Bartosz Janicki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie.

Strażacy wezwali na miejsce policję, a do zgłoszenia na ulicy Legnickiej został zadysponowany inny zastęp. Później okazało się, że był to fałszywy alarm.

45-latka, który miał rzucić w wóz butelką wytypowali i zatrzymali funkcjonariusze z komisariatu Szczecin-Śródmieście. - Zatrzymany był znany policjantom z wcześniejszych zatrzymań - powiedział TVN24 asp. Paweł Pankau, oficer prasowy szczecińskiej policji.

Mężczyzna był pijany. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty.

- Działając w ramach występku chuligańskiego rzucił butelką w pojazd straży pożarnej czym spowodował uszkodzenie lusterka i szyby, przez co naraził funkcjonariuszy straży pożarnej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, zmuszając tym samym do zaniechania podjętej interwencji. Tego czynu dopuścił się w ramach recydywy - podała w piątek wieczorem prokurator Julia Szozda z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Prokurator zastosował wobec niego dozór policji i zakaz opuszczania kraju. - Przyznał się do zarzucanego czynu - poinformowała Szozda.

Teraz 45-latkowi grozi do 7 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności.

CZYTAJ TEŻ: Lawina pożarów przez fajerwerki. Strażak o "efekcie domina", który może kosztować życie