Żona premiera, ogrodnik i gosposie

Aktualizacja:

Na szczytach izraelskiej polityki powstał osobliwy czworokąt, który przynosi same kłopoty. Tworzą go żona premiera, jej ogrodnik (były lub aktualny), dwie gosposie (na pewno byłe) i dziennik "Maariw". Cały układ szczerze się nie znosi.

Żona Benjamina Netanjahu domaga się od gazety "Maariw" 270 tys. dolarów (w przeliczeniu) odszkodowania, przeprosin i opublikowania sprostowania. Chodzi o zamieszczony w piątek na łamach "Maariw" artykuł zarzucający pani Netanjahu, że wyrzuciła z pracy w oficjalnej rezydencji premiera 70-letniego ogrodnika, którego syn poległ na jednej z izraelskich wojen.

Ogrodnik jest?

Tymczasem, jak podkreśla Sara Netanjahu, ogrodnik nigdy nie został zwolniony, nadal pracuje w rezydencji, a autor tej "rewelacji" nie skontaktował się z nią przed publikacją.

Pani Netanjahu zarzuca dziennikowi "Maariw" napisanie nieprawdy z zamiarem przedstawienia jej jako "niewrażliwej kobiety, która wyzyskuje słabych, jest okrutna dla starego ogrodnika i bez żadnego powodu wyrzuca z pracy pogrążonego w żałobie ojca".

Gosposia się skarży

Zarzut o "niewrażliwości" pani Netanjahu może okazać się jednak niezupełnie wyssany z palca. Dziesięć dni temu sprawę przeciwko Sarze Netanjahu wniosła bowiem do sądu pracy w Tel Awiwie Lillian Peretz, w latach 2004-2009 odpowiedzialna za rezydencję państwa Netanjahu w Cezarei.

44-letnia Lillian Peretz twierdzi, że pracodawczyni ją wykorzystywała, płaciła poniżej najniższej stawki, a także zmuszała do pracy w soboty, choć Peretz deklarowała przestrzeganie szabatu.

Izraelskie media podają, że Sara Netanjahu, uważana za obsesyjnie pedantyczną, dzwoniła do gosposi o każdej porze dnia i nocy i kazała jej przebierać się kilka razy dziennie.

Poza tym nie pozwalała jej pić wody mineralnej z umieszczonego w domu dystrybutora i kazała przynosić własne jedzenie. Pensja Lillian Peretz wynosiła równowartość 570 euro.

Ktoś jej grozi w odwecie

Peretz, matka czworga dzieci, powiedziała, że zadzwonił do niej nieznajomy mężczyzna, który groził jej śmiercią i dał 12 godzin na wycofanie pozwu przeciwko żonie premiera. Z kolei według adwokata pani Peretz, między jego klientką a Sarą Netanjahu wytworzyła się relacja oparta na całkowitej zależności finansowej i emocjonalnej.

Kolejna gosposia ma żal

Izraelskie media podają, że jeszcze jedna była pracownica pani premierowej skarży się na swoją pracodawczynię. Dwa miesiące temu podobną skargę jak Peretz przeciwko żonie szefa rządu złożyła jej inna pracownica.

Sprawę objęto sądowym zakazem publikacji, ale według informacji "Jedijot Achronot" wszystko wskazuje na to, że oba pozwy zostały złożone niezależnie od siebie.

Żona się wtrąca

Agencja Associated Press pisze, że Sara Netanjahu, była stewardessa, a obecnie praktykujący psycholog, wywoływała kontrowersje podczas pierwszej kadencji swego męża jako premiera w latach 1996-1999.

Była krytykowana za sprzeczki z personelem i publiczne popisywanie się dziećmi. Zarzucano jej też, że wtrącała się w sprawy państwowe. Natomiast po powrocie Benjamina Netanjahu na urząd premiera w marcu zeszłego roku Sara Netanjahu, która jest jego trzecią żoną, trzymała się w cieniu i rzadko trafiała na łamy prasy.

Źródło: PAP