Syryjskie siły bezpieczeństwa prowadziły w poniedziałek, drugi dzień z rzędu, ostrzał artyleryjski miasta Hama, za zachodzie Syrii, gdzie silny jest opór przeciwko reżimowi Baszara el-Asada. Zginęło co najmniej czterech cywilów. Tymczasem do położenia kresu prowokacjom i represjom w Syrii, a także do maksymalnej powściągliwości namawiało w poniedziałek władze syryjskie i opozycję tego kraju rosyjskie MSZ.
W sumie w ofensywie syryjskiej armii w niedzielę zginęło w całym kraju - według różnych szacunków - od 70 do 145 osób. Ataki zdecydowanie potępiła społeczność międzynarodowa, w tym prezydent USA Barack Obama i przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.
W poniedziałek z kolei Moskwa wyraża głębokie zaniepokojenie informacjami o bardzo licznych ofiarach. - Stosowanie siły wobec osób cywilnych, a także wobec przedstawicieli struktur państwowych jest niedopuszczalnie i powinno ustać - napisano w oświadczeniu MSZ.
Poniedziałkowe oświadczenie rosyjskiej dyplomacji jest najmocniejszym dotąd apelem Moskwy skierowanym do władz syryjskich od początku rewolty. Rosja sprzeciwiała się dotąd przyjęciu przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji, która potępiłaby represje w Syrii.
Syryjscy obrońcy praw człowieka uznali niedzielę za jeden z najbardziej krwawych od początku rewolty w Syrii, gdzie protesty przeciwko prezydentowi Baszarowi al-Asadowi trwają od połowy marca.
Od tego czasu zginęło w Syrii co najmniej 1600 ludzi - poinformowali syryjscy obrońcy praw człowieka.
Źródło: PAP