Policja w Narajangondźo, na obrzeżach stolicy Bangladeszu Dhaki, prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 10-letniego chłopca zatrudnionego w miejscowej przędzalni. Dorośli pracownicy podłączyli do instalacji grzewczej wąż i jego końcówkę włożyli w odbyt dziecka, wypełniając go gazem. 10-latek zmarł niespełna dobę później w szpitalu w wielkich męczarniach.
Policja w Dhace poinformowała, że chłopiec - Sagor Borman - został znaleziony przez swego ojca w niedzielę. Leżał obok kompresora w budynku, w którym mieści się przędzalnia. Napastnicy wpompowali w niego tyle gazu, że miał napęczniały brzuch.
Chłopiec zmarł w szpitalu w poniedziałek nad ranem. Policja aresztowała kilka osób, które podejrzewa o spowodowanie śmierci 10-latka. Nie wiadomo, co kierowało napastnikami.
Dzieci szyją dla Europejczyków
Fabryka, w której pracował, zatrudniała też około 30 innych dzieci w wieku 10-13 lat, mimo że w Bangladeszu zatrudnianie osób do 14. roku życia jest zabronione. Dzieci pracowały przy tworzeniu przędzy, następnie wykorzystywanej jako półprodukt do produkcji tkanin wysyłanych do Europy Zachodniej i Ameryki Północnej.
Pozostałe dzieci znalezione w fabryce policja przekazała rodzicom. Nie jest jasne, czy część z nich nie była porwana, czy też pracowały tam za wiedzą krewnych.
Agencja Reutera pisze, że w sierpniu ub.r. w ten sam sposób zabity został 12-letni chłopiec, który próbował zrezygnować z pracy w warsztacie samochodowym. W listopadzie dwaj mordercy zostali skazani na karę śmierci. Czekają na wykonanie wyroków.
Praca pod przymusem jest w Bangladeszu zjawiskiem obecnym od dekad. Zachodni producenci ubrań często są oskarżani o to, że nie zależy im na dbaniu o bezpieczeństwo ludzi, którzy wykonują produkty sprzedawane potem np. w Europie. Co czwarty obywatel Bangladeszu żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. Za swoją pracę dostają średnio kilkadziesiąt dolarów miesięcznie.
Wyroby włókiennicze składają się na 80 proc. wartości eksportu Bangladeszu.
Autor: adso/kk / Źródło: Reuters