44-letni mieszkaniec Nowego Jorku zmarł uwięziony we własnym samochodzie przysypanym śniegiem przez miejski pług. Rodzina szukała go przez niemal dwie doby. Wyszedł z domu po gigantycznej śnieżycy, która w weekend sparaliżowała życie mieszkańców wschodnich Stanów Zjednoczonych.
Mieszkający na Brooklynie Angel Ginel i jego żona kupili wymarzone auto - lexusa - zaledwie dwa miesiące wcześniej.
Pocałunek na do widzenia
W niedzielę mężczyzna wyszedł z domu, by zarobić odśnieżaniem ulic w okolicy. Gdy po kilku godzinach nie wrócił do domu i nie odbierał telefonu, zaniepokojona rodzina zgłosiła zaginięcie na policję.
- Pocałował mnie na do widzenia i powiedział, że zobaczymy się wieczorem. Po tym, jak nie wrócił na noc do domu, wciąż dzwoniłam na jego komórkę i zostawiałam wiadomości - powiedziała Ramonita Ginel, żona mężczyzny.
Tragedia pod śniegiem
W poniedziałkowe popołudnie znalazła ciało męża w zaparkowanym w pobliżu domu samochodzie. Silnik Lexusa wciąż działał, a rura wydechowa była zakryta warstwą śniegu.
Rodzina zmarłego jest przekonana, że mężczyzna został uwięziony w aucie po tym, jak po ulicy przejechał pług śnieżny i zasypał pojazd. Mężczyzna, który siedział w środku, nie mógł otworzyć drzwi z powodu dużej warstwy śniegu. Prawdopodobnie błyskawicznie stracił przytomność i zaczadził się po tym, jak rura wydechowa została zakryta śniegiem.
Angel i Ramonita byli parą od 14 lat, w Walentynki obchodziliby drugą rocznicę ślubu. Mieli dwoje dzieci z poprzednich związków, a Angel był dziadkiem trojga wnuków.
Autor: asz//gak / Źródło: CNN