Konstantin Popow, dziennikarz z syberyjskiego Tomska, kilkanaście dni temu został brutalnie pobity przez milicjanta. W środę zmarł w miejscowym szpitalu, nie odzyskawszy przytomności.
Do zdarzenia doszło 4 stycznia w tomskiej izbie wytrzeźwień, do której 47-letni Popow został przywieziony z własnego domu. Według sąsiadów, głośno się zachowywał.
Po kilku godzinach został zwolniony i o własnych siłach wrócił do domu. Tam źle się poczuł - karetką pogotowia został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono u niego poważne uszkodzenia organów wewnętrznych i poddano operacji.
Po operacji dziennikarz przez cały czas był w stanie śpiączki.
Milicjant "był zestresowany"
Okazało się, że w trakcie pobytu w izbie został pobity. Sprawca to 26-letni Aleksiej Mitajew. Milicjant skatował Popowa w pomieszczeniu, w którym nie ma monitoringu telewizyjnego. Oprócz niego na dyżurze w izbie było 8 pracowników, ale wszyscy utrzymują, że niczego nie słyszeli.
Mitajew swój czyn tłumaczył silnym stresem, spowodowanym problemami rodzinnymi. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Ukarać winnych
Związek Dziennikarzy w Tomsku domaga się dymisji całego kierownictwa obwodowego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Z kolei gubernator obwodu tomskiego Wiktor Kress zażądał od prokuratury przeprowadzenia wnikliwego dochodzenia i surowego ukarania wszystkich winnych.
Jego zdaniem, incydent ten stanowi kolejne potwierdzenie konieczności zreformowania organów spraw wewnętrznych. Tego samego - radykalnej reformy struktur Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - od dłuższego czasu żąda od władz opozycja.
30 proc. milicjantów to psychopaci
Rosyjskie media niemal codziennie informują o faktach przemocy ze strony milicjantów - przypadkach pobicia, torturowania, gwałtów, a nawet zabójstw. Według Michaiła Winogradowa, byłego szefa służby psychologiczno-psychiatrycznej MSW Rosji, 30 proc. funkcjonariuszy to psychopaci i alkoholicy.
Źródło: PAP