Miał 40 lat, od czterech pracował w Harlow, gdzie przyjechał wraz z matką. Zginął, skatowany przez grupę nastolatków. Brytyjskie media od wtorkowego wieczora piszą o zbrodni, do jakiej doszło w sobotę. Wtedy przed jedną z restauracji zginął 40-letni Polak, a jego 43-letni rodak i kolega z licznymi złamaniami trafił do szpitala.
Harlow to 80-tysięczne miasto w południowo-wschodniej Anglii w hrabstwie Essex. Polacy stanowią tam największą, ok. 1,5-tysięczną mniejszość narodową. W sobotę przed północą doszło do zbrodni, która wstrząsnęła mieszkańcami.
Zbrodnia nienawiści
BBC poświęca sprawie krótki artykuł opublikowany w środowy poranek. Portal internetowy największego nadawcy w kraju pisze o "niesprowokowanym ataku", jakiego ofiarami stało się dwóch Polaków. Przytacza oświadczenie policji prowadzącej śledztwo ws. morderstwa, w którym stwierdza ona, że mamy do czynienia najprawdopodobniej ze "zbrodnią nienawiści". Policja wyznaczyła dodatkowe patrole w Harlow - dodaje BBC.
Również telewizja ITV donosi, że zdaniem policji atak nie był sprowokowany. Stacja podkreśla, że obie ofiary - 40-latek, który zginął i 43-latek, który trafił do szpitala - mieszkały na co dzień w Harlow.
Sky News również informuje o "okrutnym ataku" na Polaków. Kilkanaście godzin później na miejscu zbrodni "pojawiły się kwiaty przynoszone przez mieszkańców Harlow" - dodaje portal telewizji.
Czterech 15-latków i 16 latek zatrzymani we wtorek nad ranem zostali zwolnieni do domów za kaucją i będą czekali na decyzję śledczych ws. zarzutów do 7 października. Piąty chłopak, 15-latek, prawdopodobnie pierwszy z napastników, pozostaje w areszcie.
"Rodzinny człowiek"
Tabloid "The Sun", który zabójstwu Polaka poświęcił pierwszą stronę środowego wydania ("Zginął za bycie Polakiem" to tytuł reportażu z Harlow) pisze, że mężczyźni zostali zaatakowani po tym, jak grupa nastolatków "usłyszała, że mówią w obcym języku".
"The Sun" rozmawiał z bratem zabitego, który powiedział dziennikowi, że zabity 40-latek był "rodzinnym człowiekiem spędzającym dużo czasu z jego dziećmi". Sam nie był ojcem. Według brata ofiary, "najpierw zaatakował jeden nastolatek, potem kolejny", a w końcu w ataku uczestniczyło "10-12 osób".
Do zbrodni doszło w jednym pasażu handlowym w centrum Harlow, który w nocy jest uważany za "niebezpieczny". Na ogół przesiadują tam nastolatkowie handlujący narkotykami. Według mieszkańców miasta, nocami się tamtędy nie chodzi, bo "zastraszają wszystkich" - zaznacza "The Sun".
Właściciel pizzerii, przed którą jedli w poniedziałkowy wieczór Polacy powiedział tabloidowi, że policja była "wielokrotnie zawiadamiana" o zgrai nastolatków, ale "nigdy nie reagowała". On sam - gdyby wiedział, że jedzenie, jakie klienci biorą na wynos zamierzają zjeść na ulicy, przed samym lokalem - poleciłby im "szybkie odejście z tego miejsca". Po zajściu wybiegł ze swojego lokalu i próbował ratować Polaka. Jako pierwszy miał stwierdzić, że mężczyzna nie oddycha.
Dziennik "Daily Mail" pisze o grupie "20 zbirów", którzy napadli Polaków. Gazeta dodaje, że zabity pracował w lokalnej przetwórni mięsa i przebywał w Anglii od czterech lat. W tej samej przetwórni pracuje też matka Polaka. Jest ona w ciężkim stanie psychicznym - pisze "Daily Mail". Dziennik cytuje brata zabitego, który w rozmowie z mediami mówił, że ich mama po wiadomości o śmierci syna trafiła do szpitala. On sam mówi zaś, że "po Brexicie jest ciężko, ludzie się zmienili, a młodzi nastolatkowie są bardzo agresywni".
Mieszkańcy 80-tysięcznego Harlow w czerwcowym referendum w większości głosowali za wystąpieniem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Autor: adso//rzw / Źródło: The Sun, Daily Mail, Daily Mirror, BBC, Sky News, ITV News
Źródło zdjęcia głównego: ITV, BBC, Sky News, The Sun, Daily Mail