"Terminator decyduje się zniszczyć Amerykę" - żartują ostatnio Amerykanie. To ich komentarz do ostatniej deklaracji gubernatora pogrążonej w kryzysie Kalifornii. Arnold Schwarzenegger stwierdził niedawno, że gdyby mógł, bez wahania ubiegał by się o fotel prezydenta USA.
Zgodnie z amerykańską konstytucją Arnold Schwarzenegger, urodzony w Austrii, nie może ubiegać się o prezydenturę. Gdyby jednak to się zmieniło, to "bez cienia wątpliwości" - jak sam przyznał w programie Jaya Leno, powalczyłby o Biały Dom.
Od razu powstały żarty na temat obecnego gubernatora Kalifornii. Dworowano sobie z tego, że stan, który swego czasu przynosił do budżetu 13 procent produktu krajowego brutto, teraz jest praktycznie bankrutem. Władze Kalifornii mają trudności z wypłacaniem pensji nauczycielom, strażakom, a nawet funkcjonariuszom policji.
Schwarzenegger tnie wydatki jak może - obcina pensje, wypuszcza więźniów na wolność i zmniejsza zasiłki dla bezrobotnych. Zdaniem wielu mieszkańców stanu, przygotowuje scenariusz godny następnej części "Terminatora". Zresztą, nawiązywanie do hollywoodzkiego hitu, w którym polityk grał przed laty, stało się ostatnio bardzo modne.
Terminator zniszczy Amerykę?
Niektórzy żartują, że Kalifornia stała się ostatnią ofiarą Terminatora, jeszcze inni odnosząc się do uwag o chęci walki o prezydenturę wskazują, że Schwarzeneggerowi nie wystarczy zniszczenie własnego stanu, ale chce pogrążyć całe Stany Zjednoczone.
Jednak, by do tego doszło, trzeba by zmienić konstytucję USA. Ta nie dopuszcza bowiem do startu w wyborach prezydenckich kogoś, kto nabył obywatelstwo USA, a tak stało się w przypadku Schwarzeneggera w 1983 roku.
Jakiekolwiek poprawki do amerykańskiej ustawy zasadniczej musiałyby zostać zatwierdzone przez 2/3 Izby Reprezentantów i Senatu, a potem ratyfikowane większością 3/4 głosów w zgromadzeniach stanowych. Czy więc Ameryka może czuć się bezpieczna?
Źródło: pravda.ru
Źródło zdjęcia głównego: materiały promocyjne