Nowy prezydent Zambii Hajainde Hichilema powiedział stacji BBC, że odziedziczył po swoim poprzedniku "pusty skarbiec". Jak stwierdził, urzędnicy skradli "zatrważające" kwoty pieniędzy z państwowego budżetu.
Na początku sierpnia w Zambii odbyły się wybory prezydenckie. Zwyciężył je dotychczasowy lider opozycji Hakainde Hichilema, pokonując urzędującego Edgara Lungu. Nowy prezydent odziedziczył kraj pogrążony w kryzysie finansowym i tonący w zagranicznych długach.
- Ludzie (z byłej administracji - red.) wciąż próbują dokonywać nieautoryzowanych wypłat pieniędzy, które nie należą do nich - powiedział Hichilema. Nie podał nazwisk osób, które podejrzewa o kradzież państwowych funduszy. Były prezydent Lungu zaprzeczał wcześniej jakimkolwiek finansowym nadużyciom.
Pusty skarbiec
Hichilema wygrał wybory na hasłach walki z korupcją oraz zakończenia kryzysu gospodarczego i finansowego, w którym pogrążyła się Zambia.
W wywiadzie dla BBC opisał państwowy skarbiec jako "dosłownie pusty". - Dziura (budżetowa) jest znacznie większa, niż się spodziewaliśmy - stwierdził, dodając, że poprzednia administracja nie ujawniła całkowitej kwoty długu publicznego. - Niestety, jest wiele szkód - powiedział nowy prezydent Zambii. Zapowiedział, że jego rząd będzie realizował politykę "zero tolerancji" dla korupcji. Obiecał też, że dotrze do źródła wycieku państwowych funduszy. - Wydaje ci się, że ludzie nie robią takich rzeczy, ale to się działo. Nadal próbują to kontynuować - mówił, nie precyzując, kogo dokładnie ma na myśli.
- Do czasu aż nie zrobimy czegoś z budżetem, będzie on służył jedynie do wypłacania wynagrodzeń i spłacania długu publicznego - powiedział agencji Reutera nowy minister finansów Zambii Situmbeko Musokotwane.
Autorytarne zapędy byłego prezydenta
Przeciwnicy Lungu twierdzili, że systematycznie ograniczał on swobody demokratyczne, zamykając media, zatrzymując polityków opozycji i atakując krytyków. Jego rządy doprowadziły drugiego co do wielkości producenta miedzi w Afryce na "krawędź kryzysu praw człowieka" - stwierdziła w czerwcu organizacja Human Rights Watch.
W ostatnich tygodniach przed wyborami prezydenckimi doszło do wybuchu przemocy, szczególnie między zwolennikami dwóch głównych partii, co skłoniło Lungu do wysłania wojska na ulice Lusaki. Lungu twierdził, że wojsko ma za zadanie utrzymać porządek, ale opozycja była przekonana, że żołnierze mają zastraszać wyborców.
Lungu doszedł do władzy w 2015 r. po wygraniu spornych przyspieszonych wyborów, aby dokończyć kadencję prezydenta Michaela Saty, który zmarł w trakcie sprawowania urzędu. Został następnie wybrany na pełną pięcioletnią kadencję w 2016 roku, choć jego główny rywal Hichilema, biznesmen znany jako "HH", zarzucił mu oszustwo.
Nowy prezydent Zambii Hajainde Hichilema zanim rozpoczął karierę polityczną był dyrektorem generalnym firmy księgowej. Utrzymuje, że do wszystkiego doszedł sam - w dzieciństwie miał chodzić do szkoły boso, a na studia uczęszczał dzięki stypendium rządowemu. Ale podobną historią rewanżuje się Lungu.
Kraj tonący w długach
Zambia jest jednym z najbardziej zadłużonych krajów Afryki, zewnętrznym wierzycielom winna jest 12 miliardów dolarów i wydaje 30-40 proc. swoich rocznych przychodów tylko na spłatę odsetek zadłużenia - wynika z szacunków firmy ratingowej S&P Global.
W maju Zambia ogłosiła, że osiągnęła porozumienie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (IMF) w sprawie wsparcia przy spłacie długu. Restrukturyzacja zadłużenia Zambii postrzegana jest jako eksperyment przed realizacją nowego globalnego planu, który ma złagodzić obciążenia finansowe biednych krajów.
Według szacunków Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO), bezrobocie w kraju osiągnęło w 2020 r. najwyższy poziom od 10 lat, a 40-procentowa deprecjacja lokalnej waluty, kwachy, sprawiła, że życie w Zambii stało się znacznie droższe dla obywateli. Budowa dróg, szkół i szpitali przez byłego prezydenta Lungu, która została opłacona pożyczkami - głównie chińskimi i euroobligacjami - nie przyniosła dotąd oczekiwanego wzrostu zatrudnienia. IMF spodziewa się, że gospodarka Zambii będzie jedną z najsłabszych w Afryce. PKB ma wzrosnąć o zaledwie 0,6 proc. po tym, jak w 2020 r. spadło o 3,5 proc.
Źródło: BBC