Opozycja nie przewiduje "żadnych negocjacji" z prezydentem Kurmanbekiem Bakijewem - poinformowała szefowa tymczasowego rządu w Kirgistanie Roza Otunbajewa. W Biszkeku, po ostatnich dwóch dniach protestów, jest spokojnie. Jedynie około tysiąca osób zgromadziło się w centrum miasta, by pożegnać 75 ofiar starć.
Bakijew w piątek oświadczył w wywiadzie dla AFP, że jest gotów wszystko negocjować z opozycją, poza własną dymisją.
Wcześniej również BBC na swojej stronie internetowej poinformowało, że prezydent Kirmanbek Bakijew zaoferował przeprowadzenie rozmów z "nowym tymczasowym rządem", który po przewrocie zastąpił jego administrację.
W telefonicznej rozmowie ze stacją Bakijew powiedział, że przebywa w południowym Kirgistanie, gdzie dokładnie - tego nie chciał zdradzić.
Opozycja nie chce rozmawiać
Jednak opozycja odrzuca jakiekolwiek warunki stawiane przez Bakijewa. - Jakie to musiałby być warunki, by się podał do dymisji, kiedy ponad tysiąc patriotów zostało ofiarami [gwałtownych starć opozycji z siłami porządkowymi - red.] - powiedziała prasie Otunbajewa.
Koniec demonstracji?
Piątek, jak do tej pory, mija w Biszkeku spokojnie. Pojawiają się oznaki powrotu do normalności. Trwa sprzątanie. Na zdjęciach agencyjnych widać jak służby porządkowe usuwają spalone w czasie demonstracji samochody.
Agencja Reutera informuje, że w nocy w mieście sporadycznie słychać było strzały. Rzecznik nowego opozycyjnego rządu poinformował jednak, że nikt nie zginął.
Przewrót po kirgisku
Gorąca atmosfera w Kirgistanie panuje od środy, kiedy to doszło do antyrządowych protestów. W trakcie demonstracji zginęło 75 osób, co najmniej pół tysiąca zostało rannych.
W czwartek nowa władza, z Rozą Otunbajewą na czele, rozwiązała parlament i ogłosiła, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy zostanie wybrany nowy prezydent. Jednak Kurmanbek Bakijew zapowiedział, że nie ustąpi.
Źródło: Reuters, bbc.co.uk, PAP