Wywiad amerykański jest przekonany, że prezydent Syrii Baszar el-Asad w pełni panuje nad sytuacją w swym kraju. Rząd USA ma tymczasem nadzieję, że w wyniku rebelii reżim Asada upadnie bez udziału międzynarodowej interwencji zbrojnej.
Niewiele wskazuje, by wyżsi funkcjonariusze reżimu byli skłonni go opuścić, mimo wysiłków administracji prezydenta Baracka Obamy i jej sojuszników, by za pomocą sankcji i innych środków doprowadzić do fali rozłamów i zdrad, które podważyłyby pozycję Asada. analityk wywiadu USA
Amerykański dwugłos
Prezydent Obama powiedział w minionym tygodniu, że "nie jest kwestią, czy reżim Asada upadnie, tylko kiedy". Wypowiedział się jednocześnie przeciwko interwencji wojskowej w Syrii, mimo masakrowania przez syryjskie siły bezpieczeństwa ludności cywilnej.
Jednak w ocenie wywiadu USA siły reżimowe są wystarczająco dobrze wyposażone, by odeprzeć ofensywę powstańców, i mogłaby je pokonać tylko "międzynarodowa interwencja wojskowa na dużą skalę".
Syria dysponuje armią w liczbie 330 tys. żołnierzy służby czynnej, samolotami bezzałogowymi dostarczonymi przez Iran i gęstą siecią obrony przeciwlotniczej.
Utrudnia to zewnętrzną interwencję w postaci wprowadzenia w Syrii strefy zakazu lotów w celu ochrony ludności cywilnej przed atakami z powietrza. Rok temu NATO przeprowadziło taką akcję w Libii, ale Pentagon ostrzega, że wymaga to unieszkodliwienia obrony powietrznej, a w Syrii jest ona wielokrotnie silniejsza niż w Libii.
Wywiad USA ocenia też, że Wolna Armia Syryjska walcząca przeciw reżimowi, złożona głównie z dezerterów z wojsk reżimowych, jest słabo zorganizowana, nie ma skutecznie działającego dowództwa i ma niewiele kontaktów z opozycją polityczną.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: army.mil