Wybiegiem pozbawić Trumpa prezydentury. Rozkręca się kampania


Niezadowoleni z wyników wyborów zwolennicy Hillary Clinton nie tylko demonstrują na ulicach amerykańskich miast. Rozpoczęli też kampanię, której celem jest przekonanie elektorów, aby nie oddawali swych głosów na Donalda Trumpa i tym samym w całkowicie legalny sposób pozbawili go prezydentury, jeszcze zanim ona się zacznie.

Główną motywacją wyborców Clinton jest to, że otrzymała więcej głosów w skali kraju niż jej rywal: 60,47 miliona wobec 60 milionów dla Trumpa. Pomimo tego kandydat republikanów wygrał wybory, bo w amerykańskiej ordynacji wyborczej nie liczy się ogólnokrajowy wynik, ale stanowy. W każdym z nich jest wybierana pewna liczba elektorów, którzy następnie w ramach Kolegium Elektorskiego formalnie wybierają nowego prezydenta.

Zawiłości amerykańskiej demokracji

To właśnie na nich chcą teraz wpłynąć stronnicy Clinton oraz przeciwnicy Trumpa w szeregach republikanów. Swoje nadzieje pokładają w fakcie, że w części stanów elektorzy nie mają obowiązku głosować na kandydata, który wygrał głosowanie na ich terenie. Teoretycznie zdanie może zmienić 160 z tych, którzy zgodnie z wolą wyborców powinni poprzeć Trumpa w głosowaniu zaplanowanym na 19 grudnia.

Celem kampanii jest nie tyle sprawienie, aby Kolegium Elektorskie wybrało Clinton, ale żeby nie wybrało Trumpa. Jeśli zdanie zmieniłoby zaledwie 21 elektorów, to zwycięzca wyborów nie miałby wymaganej większości 270 głosów i zgodnie z konstytucją prezydenta wybierałaby Izba Reprezentantów.

Amerykański odpowiednik polskiego Sejmu jest zdominowany przez republikanów, więc nie ma ryzyka, że to Clinton zostałaby wybrana. W takiej sytuacji wygranym byłby najprawdopodobniej jeden z szeregu kandydatów Partii Republikańskiej, którzy przegrali z Trumpem w prawyborach.

Brak precedensu

W historii USA nie zdarzyło się jeszcze, aby Kolegium Elektorskie dokonało wolty i wybrało innego prezydenta niż teoretycznie powinno. Raz w XIX wieku przytrafiło się to w wypadku wiceprezydenta. Tak zwani "niewierni elektorzy" zdarzają się dość regularnie, jednak zazwyczaj jest ich maksymalnie kilku. Prawdopodobieństwa zmienienia zdania przez 21 jest więc co najmniej małe.

Pomimo tego w internecie rozkręca się kilka kampanii wzywających elektorów do wykonania wolty. Na portalu change.org stosowna petycja zgromadziła już ponad trzy miliony podpisów, podczas gdy celem jest 4,5 miliona. Została też stworzona prowizoryczna strona faithlessnow.com (terazniewierni.com), która odsyła do innej petycji. Wzywa też do wysyłania listów oraz emaili do elektorów.

Pojawiły się też głosy, aby przy okazji tych wyborów poważnie zastanowić się nad zmianą systemu wyborczego. Między innymi gazeta "Baltimore Sun" nazwała go "niejasnym produktem kompromisu z XVIII wieku, zrodzonym z już nieaktualnych powodów". Dziennikarze wezwali, aby więcej stanów przyłączyło się do pomysłu polityków stanu Maryland z 2007 roku, aby nakazywać elektorom głosować na zwycięzcę w ogólnokrajowym głosowaniu. Jak dotąd ten i inne pomysły nie zdobyły jednak wystarczająco dużego poparcia, aby zagrozić prezydenturze Trumpa.

Autor: mk//rzw / Źródło: FOX News

Tagi:
Raporty: