- Nie ma żadnych obaw. Zarówno Albańczycy z Albanii, jak i ci z Kosowa są przeciwni wszelkiej idei "Wielkiej Albanii" - oświadczył albański premier Sali Berisha, apelując o "wyzbycie się lęku przed Albańczykami, który leży u źródeł rasizmu i nienawiści wobec nich".
Powstanie "Wielkiej Albanii", która miałaby skupiać w jednym państwie Albańczyków z Albanii, Serbii, Czarnogóry i Macedonii, jest argumentem wysuwanym m.in. w Serbii przeciwko niepodległości Kosowa. Berisha zarzeka się, że nigdzie, ani w Tiranie, ani w Prisztinie nie ma planów zjednoczenia: - Niezależność Kosowa jest najpewniejszym sposobem odłożenia idei Wielkiej Albanii do lamusa - oświadczył premier, podkreślając, że niepodległe Kosowo "będzie zobowiązane do poszanowania granic swoich sąsiadów".
Niepodległego Kosowa obawia się również Macedonia, którą zamieszkuje liczna albańska mniejszość. Berisha uspokajał jednak i Skopje: - Wszelkie hipotezy, według których niepodległość Kosowa mogłaby stać się źródłem destabilizacji w Macedonii czy w południowej Serbii, gdzie także żyją Albańczycy, są pozbawione podstaw.
Chociaż Berisha zadeklarował, że gdyby doszło do ogłoszenia niepodległości Kosowa, "Albania jest gotowa pomóc Kosowu", tak by "mogło ono korzystać z albańskiej infrastruktury i mieć dostęp do albańskich portów", to z drugiej strony zaapelował do polityków z Prisztiny o "rozwagę i powściągliwość w dniu proklamowania niepodległości", gdyż ich "triumfalizm" mógłby zostać odebrany przez Serbię jako prowokacja.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24