Utrata, przynajmniej częściowa, Aleppo, największego i mającego największe znaczenie ośrodka miejskiego w Syrii, będzie oznaczała potencjalnie decydujący cios dla trwającej prawie pięć lat rebelii przeciwko rządom prezydenta Baszara el-Asada - pisze "Washington Post".
Po intensywnych nalotach rosyjskich sił na Aleppo siłom rządowym w Syrii udało się odciąć rebeliantów od kluczowej drogi zaopatrzenia prowadzącej od tureckiej granicy. Rebelianci tracą Aleppo i być może również przegrywają wojnę - ocenia w piątek waszyngtoński dziennik.
I przypomina, że rebelianci kontrolowali większość Aleppo, od kiedy weszli do miasta w 2012 r., co skłoniło amerykański wywiad do oceny, że w końcu obalą rząd w Damaszku.
Waszyngton się przeliczył?
"Zamiast tego Rosja i Iran zwiększyły wsparcie dla reżimu Asada, pomagając rządowi powstrzymywać, a następnie stale odwracać straty" - wskazuje gazeta. "Większość prorządowych sił obecnie walczących w prowincji Aleppo to szyickie milicje z Iraku lub Afganistanu, werbowane przez Iran, ażeby pomóc jego sojusznikowi w Damaszku. Interwencja rosyjskich sił powietrznych, rzekomo mająca zwalczać Państwo Islamskie, w większości była wymierzona w umiarkowanych rebeliantów, przechylając równowagę militarną na stronę Asada i umożliwiając siłom rządowym nagły wzrost wygranych w ostatnich tygodniach" - czytamy.
Jak podaje dziennik, wraz z presją wokół Aleppo prorządowe siły były w stanie przełamać oblężenie dwóch zamieszkanych głównie przez szyitów wiosek Nubl i Zahra, które przez ostatnie trzy lata były otoczone przez siły rebelianckie i utrzymywały się jedynie dzięki rządowym zrzutom żywności z powietrza.
"W swej determinacji, żeby rozpocząć rozmowy pokojowe na temat Syrii, Stany Zjednoczone naciskały na sojuszników rebeliantów, w tym Turcję i Arabię Saudyjską, aby ograniczyły dostawy broni, pozostawiając rebeliantów narażonych na nową ofensywę" - odnotowuje "WP".
Zdesperowani rebelianci
Według gazety ostatnia bitwa o Aleppo może spowodować nowy kryzys humanitarny. "Niezdolność USA dostarczenia pomocy do syryjskich miast oblężonych przez siły rządowe jest główną przeszkodą w zawieszonych rozmowach (pokojowych w Genewie). W prawie całkowicie otoczonym Aleppo istnieje ryzyko, że setki tysiące ludzi tam żyjących może zostać zupełnie odciętych od świata" - podkreśla "WP. I dodaje, że organizacje pomocowe informują, iż naloty spowodowały prawie całkowite zawieszenie dostaw pomocowych przez turecką granicę.
"WP" pisze o "zdesperowanych rebeliantach", którzy w ciągu ostatniej doby przetrzymali bez przerwy ponad 200 ataków z powietrza. I dodaje, że dowódcy grup rebelianckich, od tych umiarkowanych po związany z Al-Kaidą Front al-Nusra, wzywają do pilnego wsparcia z innych części kraju, a walki o Aleppo nazywają swą "najważniejszą bitwą".
Wyzwanie dla Turcji i Arabii Saudyjskiej
Według dziennika "zajęcie Aleppo przez siły rządowe oznaczałoby wielkie wyzwanie dla Turcji i Arabii Saudyjskiej, najwierniejszych sojuszników rebeliantów, ale nie jest jasne, co, jeśli w ogóle cokolwiek, mogą oni zrobić, aby temu zapobiec". Gazeta przypomina, że "od zestrzelenia rosyjskiego myśliwca, który w grudniu wleciał na krótko w turecką przestrzeń powietrzną, Turcja ma ograniczone pole manewru w Syrii".
Z kolei rzecznik saudyjskiej armii powiedział telewizji Al-Arabija, że jego kraj jest przygotowany na wysłanie wojsk, żeby dołączyły do walki z Państwem Islamskim. "Lecz nie jest jasne, jaki miałby to być kontyngenty i czy saudyjski rząd przewiduje w ogóle rozmieszczenie takich wojsk" - konkluduje "Washington Post".
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: CC BY | The Wars of the World