Reporter TVN24 Tomasz Kanik był w piątek w wyzwolonym Chersoniu. Opowiadał o życiu w mieście i pomocy humanitarnej niesionej osobom, które zdecydowały się tam pozostać. Jednak, jak mówił, "ogromne kolumny tych, którzy jednak decydują się wyjechać, też widać".
Chersoń i zachodnia część obwodu chersońskiego, położona na prawym brzegu Dniepru, zostały wyzwolone 11 listopada. Kilka dni po wycofaniu się z miasta rosyjskie oddziały zaczęły ostrzeliwać miasto z dział i wyrzutni rakietowych.
W piątek w Chersoniu był reporter TVN24 Tomasz Kanik. Opowiadał o życiu w mieście. - Miasto, mimo że niebezpieczne, cały czas jest zamieszkane przez ludzi - powiedział. Dodał, że przed wojną mieszkało tam ponad 300 tysięcy osób, teraz około 80 tysięcy.
Wysłannik TVN24 podkreślał, że cały czas jest niesiona pomoc mieszkańcom przez organizacje humanitarne. - Ta największa i najbardziej aktywna to World Central Kitchen. To są ludzie, którzy codziennie dowożą żywność w miejsca, gdzie nie ma sklepów, transportu - mówił.
Jak mówił Kanik, "ogromne kolumny tych, którzy jednak decydują się wyjechać, też widać". - Na początku, po wyzwoleniu, była euforia. Wszyscy mówili, że najgorsze za nami, zostajemy. Teraz kłopoty i dolegliwości życia są tutaj ogromne - relacjonował reporter, który obserwował także ruch na głównej drodze z Chersonia do Mikołajowa.
Mówił także, że "ślady ostrzałów są widoczne na każdym kroku".
Reporter TVN24 był również w Mikołajowie na południu Ukrainy. Mówił między innymi o problemach z elektrycznością i braku wody.
W piątek w rosyjskich ostrzałach w Chersoniu, jak podała tamtejsza rada miejska, zginęło 15 osób, a 35 zostało rannych.
Relacja na żywo: 276. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24