Bicie łańcuchami, rażenie prądem, upokarzanie. Tak ukraińscy więźniowie opowiadają o obozie w Ołeniwce

Źródło:
PAP, Radio Swoboda, New York Times

Byli więźniowie kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów obozu filtracyjnego w Ołeniwce, gdzie w wyniku rosyjskiego ostrzału zginęły dziesiątki ukraińskich jeńców, opowiedzieli dziennikowi "New York Times" o panujących tam warunkach. Strażnicy, według tych relacji, stosowali wobec nich tortury: bili łańcuchami i metalowymi rurami, razili prądem i upokarzali. Radio Swoboda rozmawiało z ukraińskim wolontariuszem, który także trafił w to miejsce. - Dostawialiśmy jedynie wodę i po kawałku chleba. Pić i jeść chcieliśmy stale - mówił Kostiantyn Wełyczko.

- Jak wyjaśnili strażnicy, ważne było, aby więzień został upokorzony od razu po przybyciu – powiedział dziennikowy "New York Times" 37-letni cywil Staś Hłuszko, który 4 lipca został zwolniony z obozu filtracyjnego w Ołeniwce na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej we wschodniej części Ukrainy. - Tortury zadawane nam, cywilom, nie były tak straszne jak te stosowane wobec żołnierzy – dodał. Według jego relacji strażnicy zmuszali nowych więźniów do przebiegania "korytarzem", podczas tego "biegu" byli bici "łańcuchami, metalowymi rurami" i innymi narzędziami.

- Jeden facet z ekipy ratowniczej został umieszczony w naszej celi i przez cały dzień nie mógł się ruszać. Był rażony prądem - dodał Hłuszko.

Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ

Inny cywil, 35-letni Witalij Sytnikow, aresztowany w marcu w czasie próby ewakuacji mieszkańców Mariupola, w rozmowie z dziennikarzami "New York Times" opisał specjalną celę do dyscyplinowania więźniów, którą nazywano "jamą".

- Prawie każdego dnia słyszeliśmy, jak bito tam jeńców wojennych – powiedział w wywiadzie telefonicznym Sytnikow. Według niego większość z tych, których bito, to żołnierze, którzy bronili wcześniej zakładów Azowstal w Mariupolu.

Więziony wolontariusz: stale chcieliśmy jeść i pić

Ukraiński wolontariusz Kostiantyn Wełyczko trafił do Ołeniwki na początku kwietnia. Najpierw został wtrącony do celi na pierwszym piętrze. Została zaprojektowana na sześć osób, ale przetrzymywano tam 22 więźniów. - Do jednej celi trafiali wszyscy, kto został przywieziony w więźniarce, zarówno cywile, jak i wojskowi. Warunki były straszne: podłoga betonowa, toaleta zapchana, brak łóżek, metalowy stół, metalowe ławki i skrzynie, dwa maleńkie okienka, metalowe drzwi z okienkami. Wszystko zgrzybiałe, wszędzie pleśń, ziąb - opowiadał dziennikarzom.

- Niemożliwe jest, aby w takich warunkach wszyscy spali jednocześnie. Nawet jeśli wszyscy położą się jak szprotki w puszce, i tak nie będzie wystarczająco miejsca. Byłem w tej celi przez kilka dni, potem trafiłem do innej - mówił Wełyczko.

- Dawali dwa litry wody dziennie i kawałek chleba. To wszystko. Stale chcieliśmy jeść i pić. Spaliśmy na trzy zmiany. Wyznaczaliśmy osobę odpowiedzialną za sen, która siedziała przy drzwiach, gdzie słychać było radio. Grało przez całą dobę i dzięki temu można było się dowiedzieć, ile czasu już minęło - opowiadał wolontariusz.

Jeńcy pracowali, strażnicy bili

Obóz filtracyjny w Ołeniwce w obwodzie donieckim powstał na terenie kolonii karnej numer 120. Wełyczko mówił, że przed agresją zbrojną Rosji na Ukrainę zakład ten był praktycznie nieczynny. Budynki były zniszczone, w wielu miejscach brakowało okien i drzwi. Później zaczęli tam trafiać ukraińscy jeńcy, których zatrudniano przy różnych pracach - więźniowie gotowali jedzenie, myli toalety i rąbali drewno na opał do kuchni.

Administracja kolonii i jej personel - według relacji wolontariusza - mieli za zadanie jedynie bić przetrzymywanych i przewozić ich z miejsca na miejsce.

Precyzyjny ostrzał

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował w piątek, że w nocy z czwartku na piątek rosyjskie wojska przeprowadziły precyzyjny ostrzał obozu filtracyjnego w Ołeniwce znajdującej się na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej na wschodzie Ukrainy. Przetrzymywano w tym miejscu między innymi obrońców Azowstalu, którzy przed atakiem zostali tam przewiezieni z innego budynku.

Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego była to zaplanowana zbrodnia, w ramach której rosyjskie wojsko celowo zamordowało ponad 50 ukraińskich obrońców.

"New York Times" napisał, że traktowanie ukraińskich żołnierzy i cywilów w rosyjskiej niewoli wywołuje coraz większe zaniepokojenie. Rosja nie poinformowała o dokładnej liczbie więźniów, a sytuację komplikuje fakt, że cywile przetrzymywani są w obozach razem z żołnierzami.

Według odtajnionej niedawno oceny amerykańskiego wywiadu Rosjanie prowadzą na wschodzie Ukrainy i w zachodniej Rosji co najmniej 18 tzw. ośrodków filtracyjnych. Przeszły przez nie dziesiątki tysięcy cywilów deportowanych z Ukrainy do Rosji, a osoby uznawane za zagrożenie umieszczane są w innych obozach razem z żołnierzami – wynika z relacji świadków.

Autorka/Autor:tas//rzw

Źródło: PAP, Radio Swoboda, New York Times

Tagi:
Raporty: