Zaczęło się od żartu. Didżej lokalnego radia pewnego dnia założył stronę internetową, która miała odpowiedzieć Amerykanom na pytanie, co robić, jeśli wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump. Zarekomendował im przeprowadzkę na kanadyjską wyspę Cape Breton.
- Ludzie faktycznie chcą się tu przeprowadzić. Powiedzmy sobie szczerze: to nie Karaiby, mamy tutaj zimę - wyjaśnia.
"Przyjmiemy wszystkich uchodźców"
Cape Breton jest malownicza i urocza, ale kuleje gospodarczo, dlatego przydałby się jej zastrzyk młodej, amerykańskiej krwi. Mieszkańcy wyspy uważają, że żart radiowca był bardzo udany i są przyjaźnie nastawieni do ewentualnych sąsiadów. - Nie ma sprawy, przyjmiemy wszystkich uchodźców. Potrzebujemy ludzi - powiedział jeden z mieszkańców. - Im nas więcej, tym weselej.
Ręce pełne roboty mają agencje turystyczne. Szefowa biura podróży Marry Tiul mówi, że dotychczas w jej firmie przy telefonie pracowała jedna osoba, która odbierała po kilka połączeń dziennie. Ostatnio musiała zatrudnić cztery kolejne.
Coraz więcej telefonów odbierają także agenci nieruchomości.
Więcej materiałów "Faktów z zagranicy" na stronie internetowej programu.
Autor: pk//gak / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BIS