Trzech dni potrzebowała międzynarodowa ekipa nurków i komandosów do wyniesienia 12 członków drużyny piłkarskiej i ich trenera, uwięzionych w jaskini Tham Luang. Dwie godziny po zakończeniu akcji ratunkowej, poinformowano, że lekarz oraz trzech żołnierzy, którzy wspierali odnalezionych od 2 lipca, również wyszli z jaskini.
We wtorek o godzinie 5:08 w Polsce (10.08 w Tajlandii) nurkowie rozpoczęli trzecią fazę akcji ewakuacyjnej w zalanej jaskini Tham Luang Nang Non na północy Tajlandii. Pod ziemię zeszło 19 ratowników. W jaskini było nadal czterech chłopców z drużyny piłkarskiej i ich trener.
Ośmiu chłopców zostało uratowanych w operacjach prowadzonych od niedzieli.
Wtorek. Dzień trzeci
Specjalny wysłannik "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski relacjonował, że w Tajlandii od wtorkowego poranka padało, co utrudniało akcję ratunkową.
Reporter sfotografował członków misji ratunkowej w czasie odpoczynku. Na regenerację mieli bardzo niewiele czasu.
Po godzinie 16. czasu lokalnego (11. czasu polskiego) we wtorek z jaskini wyniesiono na noszach dziewiątą osobę, chwilę później na powierzchnię została wydobyta dziesiąta. Po godzinie 17. czasu lokalnego (12. w Polsce) ratownicy odetchnęli z ulgą po raz jedenasty.
W ciągu kolejnej półtorej godziny na powierzchni - poza pułapką jaskini Tham Luang - znalazły się dwie ostatnie, uwięzione tam od 23 czerwca osoby.
Tajlandzkie siły specjalne SEALs stanowiące trzon akcji ratunkowej od wielu dni, poinformowały wkrótce potem, że wszyscy chłopcy i ich 25-letni trener zostali wyprowadzeni z jaskini i "są bezpieczni".
Według tego komunikatu, stało się to o godz. 18.47.
Uratowani chłopcy i trener zostali przewiezieni do szpitala.
Pod ziemią pozostawali jeszcze we wtorek wieczorem czasu miejscowego lekarz oraz trzech żołnierzy, którzy wspierali chłopców i trenera od 2 lipca, gdy ich odnaleziono. Dwie godziny po zakończeniu akcji ratunkowej chłopców, poinformowano, że oni również wyszli z jaskini.
Akcja została oficjalnie zakończona.
Poniedziałek. Dzień drugi
Poniedziałkowa akcja ratunkowa rozpoczęła się o godz. 11. czasu lokalnego (5. nad ranem czasu polskiego). Uczestniczyło w niej 90 nurków i komandosów - 50 z zagranicy i 40 z Tajlandii.
Po niedzielnej operacji trwającej niemal osiem godzin, przewidywano, że poniedziałkowa potrwa krócej. Ten cel udało się osiągnąć.
W poniedziałek tuż przed godz. 17. czasu lokalnego (12. w Polsce), na powierzchnię wydobyty został piąty chłopiec (czterech przewieziono do szpitala po udanej ewakuacji w niedzielę). Godzinę później na noszach wyniesiono - tak jak pozostałych - szóstego nastolatka, a w ciągu kilkunastu minut około godz. 19. (14. czasu polskiego), media przekazały informacje o siódmej i ósmej osobie wydobytej z jaskini.
Tak jak w niedzielę, ewakuowano je w asyście nurków, z aparatami tlenowymi zasłaniającymi całe twarze.
Tajlandzka marynarka poinformowała przed godz. 21. czasu lokalnego (16. w Polsce), że osiem osób wydobytych po dwóch dniach akcji ratunkowej to chłopcy.
Pogoda w regionie, od której zależało rozpoczęcie akcji, była w poniedziałek lepsza, niż zakładano. Poziom wody w jaskini był najniższy od momentu rozpoczęcia poszukiwań zaginionych.
Niedziela. Dzień pierwszy
W niedzielę rano 8 lipca, po sześciu dobach przygotowań, które minęły od odnalezienia zaginionych w jaskini, rozpoczęła się akcja ewakuacyjna. Decyzja o pospieszeniu z ratunkiem przyszła szybko, kiedy okazało się, że od wtorku lub środy nad regionem mogą się pojawić kolejne potężne ulewy związane z porą monsunową trwającą w południowo-wschodniej Azji. Władze prowincji Chiang Rai położonej na północy Tajlandii przewidywały, że akcja ratunkowa potrwa 3-4 dni w zależności od warunków pogodowych.
Do niedzieli akcja ratownicza ograniczała się do przekazywania wycieńczonym chłopcom i trenerowi wysokokalorycznego pożywienia i lekarstw.
Najpierw udało się wydobyć z jaskini dwóch chłopców. Później szef sztabu akcji ratunkowej na popołudniowej konferencji prasowej poinformował, że w niedzielę udało się uratować czterech chłopców.
Prowadzący operację przyznali, że najpierw z jaskini wyprowadzono osoby będące w najlepszej kondycji fizycznej. Czwórkę chłopców przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Chiang Rai.
Po pierwszym, udanym dniu operacji sztab informował, że została ona zawieszona, bo skończył się cały dostępny nurkom tlen w jaskini. Kilkanaście godzin przerwy było potrzebnych, by znów go tam dostarczyć.
Czterech chłopców przebywających w szpitalu od niedzieli jest w dobrym stanie. Jak podają lokalne i zachodnie media, skarżą się tylko na głód. Stan zdrowia wydobytej w poniedziałek czwórki nie jest jeszcze znany. W pierwszej kolejności trafiła ona do szpitala polowego, a dopiero w kolejnych godzinach była transportowana do szpitala, w którym przejdzie kwarantannę.
12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat z jednej drużyny piłkarskiej i ich trener weszli 23 czerwca do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang, gdzie zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda.
Zaginionych w jaskini odnaleziono żywych 2 lipca, po dziewięciu dniach poszukiwań. Wycieńczonym chłopcom i trenerowi przekazano wysokokaloryczne pożywienie i lekarstwa. Początkowo nie wykluczano, że uwięzieni w jaskini będą musieli spędzić w niej nawet kilka miesięcy do czasu, gdy poziom wody się obniży.
Autor: kb,adso / Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP