Ratownicy często muszą gołymi rękoma szukać osób zagrzebanych w grubej warstwie mułu, pozostawionej przez gwałtowne ulewy i lawiny błotne. Nie wszędzie da się dotrzeć ciężkim sprzętem. Wiele dróg w regionie zostało całkowicie zniszczonych i do najbardziej dotkniętych kataklizmem miejscowości trudno dotrzeć.
Gwałtowna tragedia
W Teresopolis, około 70 km na północ od Rio, zginęło co najmniej 146 osób. Trwająca całą dobę ulewa, podczas której spadło tyle deszczu, ile zwykle pada podczas miesiąca, spowodowała wylanie rzeki i osunięcia gruntu.
Woda przybierała bardzo gwałtownie, zatapiając samochody i niszcząc domy. Na budynki u stóp podmytych przez rzekę górskich zboczy runęły tony czerwonawej gliny. - To było piekło. Tylu ludzi jest zaginionych i wielu z nich najprawdopodobniej nigdy nie odnajdziemy - powiedziała mieszkanka Teresopolis.
Na ulicach miasta woda sięga ludziom do pasa. Tysiąc osób zostało pozbawionych dachu nad głową. Ogłoszono stan kryzysowy. Ocalałych z kataklizmu poszukuje około 800 ratowników z obrony cywilnej i strażaków. W czwartek przed miejską kostnicą do identyfikacji ofiar ustawiały się tłumy mieszkańców.
W sąsiednim mieście Petropolis śmierć poniosły 34 osoby, a w Nova Friburgo, ok. 140 km na północ od Rio, zginęło co najmniej 155 osób, wśród nich kilku strażaków, którzy brali udział w akcji ratunkowej.
Ratownicy jeszcze mogą znaleźć ofiary
Bilans ofiar w rejonie może okazać się wyższy, ponieważ nie wszędzie jeszcze udało się dotrzeć z pomocą. Gubernator stanu Rio, Sergio Cabral, zaapelował do wojska o przysłanie śmigłowców do pomocy strażakom i ratownikom.
Obfite ulewy wcześniej dały się we znaki w stanie Minas Gerais, gdzie w zeszłym miesiącu zginęło 16 ludzi i kilkadziesiąt gmin musiało ogłosić stan kryzysowy.
Prezydent Brazylii Dilma Roussef zatwierdziła w środę fundusz pomocowy - 461 mln dol. - na pomoc dla najbardziej dotkniętych powodzią miast - Rio i Sao Paulo. W czwartek Roussef odwiedzi najbardziej zniszczone okolice Rio.
Źródło: PAP