|

"Uchodźcy z TikToka" w chińskiej aplikacji. "Prędzej oddałbym swoje DNA partii komunistycznej, niż wrócił na Instagram"

Dezinformacja w 2024 roku. Trzy niebezpieczne zjawiska
Dezinformacja w 2024 roku. Trzy niebezpieczne zjawiska
Źródło: JRdes / Shutterstock.com

RedNote - znacie tę aplikację? W ostatnich tygodniach masowo instalowali ją użytkownicy TikToka. W ramach protestu. Hasztag "TikTokRefugee" (ang. uchodźcy z TikToka) stał się jednym z najpopularniejszych na RedNote. Ironiczne nagrania, na których tiktokowcy "dobrowolnie oddają swoje dane chińskiemu rządowi", podbiły algorytmy. O co chodzi w całej akcji? I czy jest jedynie zbiorowym żartem?

Artykuł dostępny w subskrypcji

Ostatni poniedziałek, 20 stycznia. Oczy całego świata zwrócone są na USA, niektórzy wstrzymują oddech przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa na drugą kadencję na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych.

- Od dzisiaj TikTok wraca! - ogłasza Trump podczas wiecu poprzedzającego swoje zaprzysiężenie w Waszyngtonie. Tłum w hali sportowej Capital One Arena wiwatuje.

Tłumy przed Capital One Arena w związku z zaprzysiężeniem Donalda Trumpa
Tłumy przed Capital One Arena w związku z zaprzysiężeniem Donalda Trumpa
Źródło: EPA/GAMAL DIAB

- Mamy takiego gościa, nazywamy go TikTok Jack [Jack Advent, ekspert od mediów społecznościowych w sztabie wyborczym Trumpa - red.], naprawdę młody, ma ze 21 jeden lat [22 - red.]. Zatrudniliśmy go i zacząłem nagrywać na TikToku. Wyobrażacie sobie, do czego jestem w stanie się posunąć, żeby wygrać wybory? - rzuca Donald Trump w stronę tłumu. 

Prezydent USA w chwili zaprzysiężenia jest tuż przed osiemdziesiątką, spokojnie mógłby być dziadkiem swojego specjalisty od TikToka.

Nagranie z Trumpem oglądam z chińskimi napisami w aplikacji Xiaohongshu, znanej także jako RedNote. Jej nazwa nawiązuje do słynnej "Czerwonej książeczki" - ideologicznej wykładni Mao Zedonga, który po II wojnie światowej był przywódcą komunistycznych Chin. Interfejs aplikacji - z domyślnym językiem mandaryńskim - jest bardzo podobny do TikToka. Z platformy korzystają częściej kobiety, jest popularna np. wśród chińskich makijażystek-influencerek.

Ale właśnie zaczęła rosnąć…

Rozgoryczeni użytkownicy TikToka w ostatnich tygodniach zaczęli masowo instalować RedNote w geście protestu przed groźbą zablokowania swojej ulubionej aplikacji w USA. Xiaohongshu przyciągnęła ponad 3 miliony nowych użytkowników - głównie Amerykanów i Amerykanek - i wskoczyła na pierwsze miejsce w rankingu aplikacji Apple. Jednym z najpopularniejszych hasztagów w aplikacji jest teraz "TikTokRefugee" (ang. uchodźcy z TikToka).

- Ni hao, RedNote [Dzień dobry, RedNote - red.]! Nazywam się Huncho i jestem uchodźcą z TikToka - mówi jeden z "napływowych", amerykańskich użytkowników RedNote na wideo, które oglądam. - Widzicie, nasz rząd was nie lubi, ale ja? Ja was uwielbiam! Kocham tę aplikację! (...) I jestem tu, żeby oddać swoje dane. Dobrowolnie - dodaje chłopak na ekranie.

Bawisz się TikTokiem? Oddajesz dane Chinom

TikTok to aplikacja, która w 2023 roku miała ponad 1,6 miliarda użytkowników na całym świecie. Spór o TikToka w USA zaczął się jeszcze za pierwszej prezydentury Donalda Trumpa, który jako pierwszy chciał zablokować aplikację. Zgodnie z dekretem Trumpa z 2020 roku TikTok miał zostać albo kupiony przez amerykańską firmę, albo wyłączony na terenie Stanów Zjednoczonych. Administracja Trumpa twierdziła wtedy, że dane amerykańskich użytkowników TikToka mogą trafiać na serwery w Pekinie - do partii komunistycznej, służb specjalnych i wojska.

Aktualnie czytasz: "Uchodźcy z TikToka" w chińskiej aplikacji. "Prędzej oddałbym swoje DNA partii komunistycznej, niż wrócił na Instagram"

- TikTok jest aplikacją, którą amerykański establishment generalnie uznaje już za zagrożenie dla prywatności danych i potencjalne miejsce, gdzie chińskie służby mogą rekrutować w przyszłości agentów. Od trzech, czterech lat dominują głosy tak zwanych jastrzębi, którzy naciskają na ostre podejście względem aktywności chińskich gigantów cyfrowych, w tym TikToka. Prezydent Joe Biden pod koniec swojej kadencji postawił warunek, że TikTok musi zostać sprzedany amerykańskiemu podmiotowi, podobnie jak jego algorytm, który decyduje o wyświetlanych treściach - komentuje dla tvn24.pl Wojciech Adamczyk, ekspert ds. geopolityki i Azji Wschodniej, absolwent studiów magisterskich China and Globalisation na King’s College London (University of London).

Chodzi o ustawę Foreign Adversary Controlled Applications Act przyjętą przez Kongres przy szerokim poparciu obu partii - demokratów i republikanów - i podpisaną w kwietniu ub.r. przez prezydenta Joe Bidena. Wymagała ona, by od 19 stycznia 2025 roku TikTok był zablokowany w Stanach Zjednoczonych, jeśli wcześniej nie zostanie sprzedany nabywcy z USA lub z jednego z tzw. państw sojuszniczych. 

Na mocy nowego prawa firmy takie jak Apple czy Google miały usunąć TikToka ze swoich sklepów z aplikacjami, jeśli właściciel TikToka, firma ByteDance, nie sfinalizowałby transakcji do 19 stycznia. W praktyce oznaczało to zablokowanie TikToka wszystkim użytkownikom aplikacji na terenie USA. 

Aktualnie czytasz: "Uchodźcy z TikToka" w chińskiej aplikacji. "Prędzej oddałbym swoje DNA partii komunistycznej, niż wrócił na Instagram"

Za zakazem nałożonym na TikToka stoi też obawa, że chiński rząd mógłby wpływać na algorytm aplikacji, manipulując w ten sposób amerykańską opinią publiczną. Nowe prawo argumentowano dotychczas w ten sposób: TikTok gromadzi dane użytkowników i przekazuje je swojej spółce macierzystej ByteDance z siedzibą w Pekinie, gdzie władze mogą uzyskać do nich dostęp. 

- To realne, a nie jedynie hipotetyczne zagrożenie dla Waszyngtonu. Przykładem może być przypadek, o którym pisała w 2023 roku agencja Bloomberg, kiedy TikTok przyznał się, że jego pracownicy w Chinach i USA pozyskali prywatne dane dziennikarki pracującej w Londynie nad artykułem o TikToku. Pomimo zapewnień TikToka, że dostęp do tych informacji jest niemożliwy, chińskie służby były w stanie namierzyć dziennikarkę właśnie dzięki tej aplikacji - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl dr Michał Bogusz, starszy specjalista z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez serwis BuzzFeed chińscy pracownicy firmy ByteDance, właściciela TikToka, wielokrotnie uzyskiwali dostęp do niepublicznych danych użytkowników z USA, co budziło obawy dotyczące prywatności i bezpieczeństwa informacji o tym wszystkim, czego można się o nas dowiedzieć z naszych smartfonów.

Siedziba firmy ByteDance, właściciela TikToka
Siedziba firmy ByteDance, właściciela TikToka
Źródło: RidhamSupriyanto/Shutterstock

Przesada? To zobaczmy, jak to wygląda w Chinach. Opowiada dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich: - Ustawa o bezpieczeństwie narodowym i wywiadzie zobowiązuje wszystkie podmioty i obywateli Chińskiej Republiki Ludowej do współpracy z chińskimi służbami oraz zachowania tej współpracy w tajemnicy. Funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, po okazaniu swojej legitymacji, mają prawo uzyskać dostęp do dowolnych miejsc, baz danych, informacji, archiwów i dokumentacji. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli chińska firma deklaruje, że dane, na przykład polskich użytkowników, są przechowywane na serwerach w Singapurze, to nie ma to większego znaczenia. Wystarczy, że obywatele Chin mają dostęp do tych danych, aby mogły je pozyskać również chińskie służby. Platformy takie jak TikTok gromadzą na przykład dane o kontaktach w telefonach. Wystarczy więc, że syn urzędnika państwowego zainstaluje TikToka, a służby już mają dostęp do numeru telefonu jego ojca czy zdjęć rodzinnych znajdujących się na urządzeniu chłopaka.

Jak podkreśla ekspert, Chiny zbierają dane o obywatelach różnych krajów, nie ograniczając się jedynie do USA. - Na masową skalę gromadzą informacje. Chińscy hakerzy, działający na zlecenie rządu, w przeszłości kradli dane o urzędnikach państwowych. Można zatem przypuszczać, że służby, dysponujące zaawansowanymi narzędziami informatycznymi, są w stanie tworzyć rozbudowane bazy danych obywateli konkretnego państwa, pozyskiwać informacje o ich kontaktach, lokalizacji i wielu innych aspektach. Te dane mogą być następnie wykorzystywane przez oficerów wywiadu - komentuje dr Bogusz.

TikTok
Dowiedz się więcej:

TikTok

"Widziałam ostatnie tchnienie TikToka"

Sobota, 18 stycznia, w USA wieczór. TikTok na kilkanaście godzin wstrzymał usługi w Stanach. W aplikacji można przeczytać:

Mamy szczęście, że prezydent Trump zadeklarował chęć współpracy w celu przywrócenia TikToka, gdy tylko obejmie urząd.

Ale na razie TikTok w USA nie działa. Jedna z użytkowniczek RedNote na nagraniu, które publikuje, mówi: - Jestem tak bardzo wkurzona! Nie mogli nawet poczekać do północy, musieli to zrobić godzinę i siedem minut wcześniej. Nie mogliśmy mieć tej ostatniej spokojnej nocy, żeby pożegnać się z naszymi ulubionymi twórcami. Można powiedzieć, że widziałam ostatnie tchnienie TikToka. Przestały wyświetlać się zdjęcia. Sekcje komentarzy nie działały. Czułam, jak mój świat znika mi w rękach.

Po chwili dodaje: - Chyba nie czuję się najlepiej. I nie wiem, kto może to oglądać.

Na początku stycznia Sąd Najwyższy USA, po skardze złożonej przez prawników TikToka i grupę twórców z aplikacji, potwierdził, że nowe prawo jest zgodne z amerykańską konstytucją. Sędzia Brett Kavanaugh wyraził obawę, że Chiny mogłyby zbierać dane dotyczące nastolatków,

wykorzystując je do werbowania szpiegów, szantażowania ludzi czy skłaniania ich do współpracy.

A wśród dzisiejszych użytkowników TikToka za 10-20 lat będą też potencjalni pracownicy FBI, CIA czy Departamentu Stanu.

Nawet prawnicy reprezentujący TikToka przyznali, że takie zagrożenie istnieje, ale nie jest ono - ich zdaniem - wystarczającym uzasadnieniem, by uznać ustawę za zgodną z konstytucją, bo narusza ona wolność słowa, zagwarantowaną pierwszą poprawką. Sędziowie SN uznali jednak, że ważniejsze jest w tym wypadku bezpieczeństwo narodowe.

Na filmiku pokazał, jak "gasi pożary w rolnictwie". Nagranie ministra Telusa hitem internetu
Źródło: Maciej Mazur/Fakty TVN

Trump: "Lubię TikToka!"

W dniu zaprzysiężenia prezydent Donald Trump wydał dekret, który przedłużył o 75 dni czas na dostosowanie się TikToka do nowych przepisów. Zaproponował też, na razie, bliżej nieokreśloną formułę spółki typu joint venture, w której 50 proc. udziałów zachowałby chiński ByteDance, a drugą połowę przejął jakiś amerykański podmiot.

W swoim serwisie społecznościowym Truth Social prezydent USA poinformował też, że amerykańskie firmy technologiczne współpracujące z TikTokiem, np. Google i Apple, które udostępniały platformę w swoich sklepach z aplikacjami, nie będą w czasie tych 75 dni pociągane do odpowiedzialności. Nowe prawo pozwala nakładać na takie firmy wysokie kary.

Donald Trump podpisuje rozporządzenia w Gabinecie Owalnym
Donald Trump podpisuje rozporządzenia w Gabinecie Owalnym
Źródło: PAP/EPA/JIM LO SCALZO / POOL

- Lubię TikToka! Miałem z nim całkiem niezłe doświadczenia, nie sądzicie? - mówił Trump do zgromadzonych w hali Capital One Arena 20 stycznia. - Republikanie nigdy nie wygrywali wśród młodzieży. Zdobywają wiele głosów, ale nie mieli poparcia młodych. My wygraliśmy głosy młodych z przewagą 36 punktów - przekonywał prezydent.

Mijał się jednak z prawdą. Jak ustalił CNN, informacja o 36 punktach przewagi była fałszywa. Chociaż młodzi wyborcy, zwłaszcza mężczyźni, częściej głosowali na Trumpa w porównaniu z wyborami prezydenckimi w 2020 roku, to wyniki exit polls pokazały, że wiceprezydent Kamala Harris pokonała Trumpa we wszystkich grupach wiekowych poniżej 40. roku życia, a więc w przedziałach 18-24, 25-29 oraz 30-39 lat.

W USA korzysta z TikToka ponad 170 milionów użytkowników. Aplikacja została uruchomiona w 2016 roku i jest jedną z najpopularniejszych platform społecznościowych wśród młodych użytkowników. 

TikTok dla wielu użytkowników jest oknem na świat. Stanowi alternatywę dla tradycyjnych mediów, bywa jedynym źródłem bieżących wiadomości o świecie. W formie krótkich, dynamicznych klipów można w nim trafić na relacje z najważniejszych wydarzeń politycznych, społecznych i kulturalnych. To, jaką rolę odgrywa TikTok w życiu niektórych osób, pokazuje komiczny dialog, odgrywany teraz przez twórców na RedNote: - Ale Chiny kradną twoje dane! - Nie obchodzi mnie to. Prędzej oddałbym swoje DNA partii komunistycznej, niż wrócił na Instagram.

W RedNote, podobnie jak na TikToku, króluje ironia. Większość treści to żarty i memy. Amerykanie w publikowanych wideo "płacą" za korzystanie z aplikacji tzw. koci podatek, udostępniając zdjęcia swoich kotów, a zwykli chińscy użytkownicy wcielają się na przykład w role szpiegów. Młodych użytkowników to bawi.

- Witajcie uchodźcy z TikToka! Z tej strony wasza chińska oficer prowadząca Vimmy. To kolejny zwykły dzień pracy - mówi jedna z twórczyń, przerzucając grube pliki kartek. - Tyle tych danych - dodaje z westchnieniem.

Zaczyna wyliczać: - Jennifer z Florydy, naprawdę nie powinnaś pisać do swojego chłopaka o trzeciej nad ranem, zwłaszcza po tylu drinkach. Scarlett z Denver, twój chłopak to oszust, zdradził cię już z milion razy, a wkrótce zamierza ci się oświadczyć. Moja rada? Nie przyjmuj pierścionka i daj mu w twarz. Kolejny - Jason z Houston, przestań odwiedzać Pornhuba. Ciągle zapominasz wyczyścić historię przeglądania. Twój ojciec już to widział w zeszłym tygodniu, ale był zbyt zażenowany, żeby ci o tym powiedzieć.

Michał Istel: fake newsy służą manipulowaniu opinią publiczną. Potrzebna jest edukacja medialna
Źródło: TVN24

Szczeniaczek, wesele i konto taty

Z argumentami o bezpieczeństwie narodowym nie zgadza się wielu użytkowników TikToka, którzy "przesiedli się" na RedNote. W strumieniu krótkich filmików, które przeglądam, mieszają się rozbudowane polityczne analizy, przechodzące płynnie w teorie spiskowe. Poradniki robienia paznokci, lekcje mandaryńskiego i powitania kolejnych "uchodźców". Chińska propaganda rządowa i pranki (czyli po polsku wybryki) na amerykańskich senatorach, odpowiedzialnych za zakazanie TikToka. Jednemu z nich użytkownik nagrywa na pocztę głosową chińską piosenkę. 

- Oto mój szczeniaczek, żeby złapać waszą uwagę - mówi w pewnym momencie amerykańska użytkowniczka podpisana jako 67870856. - Wiemy, że za zakazem TikToka stoi Zuckerberg [Mark Zuckerberg, właściciel koncernu Meta - red.], a nasi politycy nie tylko są opłacani przez niego oraz inne grupy interesów, lecz także posiadają akcje Meta, przez co zyskują podwójnie na tym zakazie - komentuje.

Inauguracja Donalda Trumpa. Mark Zuckerberg i Lauren Sanchez
Inauguracja Donalda Trumpa. Mark Zuckerberg i Lauren Sanchez
Źródło: PAP/EPA/KENNY HOLSTON / POOL

Zakaz TikToka w USA rzeczywiście najbardziej sprzyja koncernowi Marka Zuckerberga, gdyż użytkownicy mogliby przenosić się na należące do Mety platformy - przede wszystkim na Instagram, oferujący podobne funkcje. Jak podaje serwis Business Insider, kluczowe role w forsowaniu zakazu TikToka odegrali tacy politycy, jak np. była spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi czy republikanie Michael McCaul i Markwayne Mullin, którzy są właścicielami akcji Mety.

Dlatego część użytkowników wzywa teraz do bojkotu aplikacji Mety. Niektórzy w ramach protestu kasują swoje dane z Instagrama i Facebooka. - Miałam Facebooka od lutego 2005 roku i jestem w trakcie usuwania konta - opowiada użytkowniczka SheDidItAlone i zanosi się płaczem. - Przez ostatnich kilka godzin przeglądałam zdjęcia naszych psów, z wesela, z rozwodu, pracy i najważniejszych wydarzeń mojego życia - mówi na nagraniu opublikowanym w RedNote.

Pod jej wideo użytkowniczka MyArtDreams pisze "2004". Ktoś inny dodaje: "Po prostu usunąłem całość, Facebooka i Instagrama. Nie obchodzi mnie to już. Mam to gdzieś. Meta może się pieprzyć".

Bookish Bear pisze: "Mam tak samo". 

Delani Taylor komentuje:

Jesteś taka silna! Ja nie mogłam się zmusić do całkowitego usunięcia, po prostu dezaktywowałam konto.

I dodaje, że jej ojciec zmarł siedem lat temu, a konto na Facebooku przechowuje mnóstwo wspomnień z nim związanych.

Jeszcze więcej Chin. I jeszcze bardziej

Dotychczas użytkownicy z USA i Chin korzystali zawsze z odrębnych platform społecznościowych: Amerykanie z TikToka, a Chińczycy z Douyin, chińskiej wersji aplikacji należącej do ByteDance. Sytuacja uległa zmianie, kiedy "przesiedli się" na RedNote, która stała się miejscem niespotykanej wcześniej wymiany informacji i poglądów między użytkownikami z obu krajów.

- Siedzę na RedNote już od trzech godzin i jedyne, co robię, to scrolluję i chłonę interakcje z naszymi chińskimi sąsiadami, przestraszona myślą, że prawdopodobnie wkrótce nas od siebie rozdzielą. Staram się chłonąć tyle interakcji, ile się da - mówi użytkowniczka Miss Barbara.

Jak zauważa na łamach serwisu "The Conversation" Jianqing Chen, adiunktka w katedrze języków i kultur Azji Wschodniej na Washington University w St. Louis, wymieniane przez użytkowników memy z kotami, żarty z zakazu TikToka i bezpośrednie, szczere rozmowy "uchodźców" ze stałymi bywalcami RedNote przełamują cyfrowe podziały między USA a Chinami. Badaczka pisze:

Ta spontaniczna integracja przypomina pierwotne marzenie o internecie jako globalnej wiosce. Jest trochę jak promyk nadziei na dialog w naszym podzielonym świecie.

Efekt bywa jednak zaskakujący. - W komentarzach widziałem, jak Chińczycy pytali, czy to prawda, że Amerykanie muszą płacić za przyjazd karetki w sytuacji zagrożenia życia [tak, muszą - red.]. Myśleli, że to ich rządowa propaganda o Ameryce - opowiada tvn24.pl Antek, przedsiębiorca kryptowalutowy, który zainstalował niedawno RedNote.

- Naprawdę uważam, że Ameryka popełniła duży błąd, zakazując tej aplikacji [TikToka - red.], bo teraz, gdy wszyscy jesteśmy na RedNote, zaczynamy się dowiadywać, że wiele rzeczy, które politycy opowiadali o Chinach, to kompletne bzdury. Mamy coś takiego: "Moment, wy macie powszechną opiekę zdrowotną? Możecie chodzić nocą po ulicach i się nie bać? Nie macie masowych strzelanin w szkołach?". Myślę, że uczymy się tu od siebie znacznie więcej, niż chcieliby, żebyśmy wiedzieli - dzieli się spostrzeżeniami jedna z użytkowniczek RedNote.

Trump: mam nadzieję, że Chiny pomogą nam zakończyć wojnę między Rosją a Ukrainą

Trump: TikTok bez mojej zgody jest nic niewart

Pomimo rozporządzenia wykonawczego Donalda Trumpa - opóźniającego o 75 dni zakaz nałożony na aplikację - przyszłość TikToka w USA pozostaje niepewna. Chińczycy będą teraz musieli negocjować "deal" z nowym prezydentem, który wprost mówi, że ma dużą przewagę. 

- TikTok bez mojej zgody jest nic niewart. Zero. Nie mają żadnej wartości - mówił prezydent 20 stycznia w hali Capital One Arena. - Ale kiedy dostaną zgodę, wtedy mogą być warci biliony dolarów, szalone pieniądze. Dlatego powiedziałem: wyrażę zgodę, ale Stany Zjednoczone muszą posiadać 50 procent udziałów w TikToku - dodał.

Administracja Donalda Trumpa prowadzi intensywne negocjacje z Pekinem, które dotyczą nie tylko TikToka, ale też wojny handlowej czy kwestii takich jak fentanyl - substancja nielegalnie produkowana w Chinach i przemycana na masową skalę do Stanów Zjednoczonych. Dopiero 4 marca, kiedy minie 75-dniowy termin, rozstrzygnie się los aplikacji.

Decyzje podejmowane przez administrację Trumpa i jego doradców będą miały zasadnicze znaczenie dla przyszłości relacji między USA a Chinami, zwłaszcza w kontekście działań chińskich korporacji na amerykańskim rynku konsumenckim. - Ta polityka najprawdopodobniej będzie mieć charakter "jastrzębi", ponieważ Chiny są postrzegane jako największe zagrożenie dla międzynarodowej dominacji Stanów Zjednoczonych - ocenia Wojciech Adamczyk. - Pozostanie agresywna, zorientowana na utrzymanie dominacji USA w sektorze technologicznym i ograniczanie wpływów chińskich firm - podsumowuje ekspert.

Szef TikToka Shou Zi Chew
Szef TikToka Shou Zi Chew
Źródło: PAP/EPA/KEVIN LAMARQUE

TikTok czy RedNote?

Wielu "uchodźców z TikToka" deklaruje, że pozostanie na RedNote - niezależnie czy TikTok będzie dalej działał w USA. RedNote, wspierany przez chińskich gigantów technologicznych, takich jak Alibaba i Tencent (w których chiński rząd posiada tzw. złote akcje zapewniające specjalne uprawnienia), intensywnie rekrutuje anglojęzycznych moderatorów-cenzorów, by egzekwować swoje zasady korzystania z platformy. Działania te mają na celu dostosowanie aplikacji do globalnego rynku przy jednoczesnej eliminacji treści, które mogą być uznane za kontrowersyjne przez chińskie władze. W praktyce oznacza to usuwanie tematów związanych z prawami osób LGBTQ, wolnością Tybetu, sytuacją w Hongkongu czy innymi kwestiami, które nie są zgodne z polityką Pekinu.

Mimo że RedNote zyskała dużą popularność wśród amerykańskich użytkowników, migracja na tę platformę ma na razie charakter bardziej spontanicznego zjawiska niż przełomu. Jest bardziej tzw. prankiem, zbiorową ironiczną odpowiedzią na próby zakazania TikToka, polegającą na masowym korzystaniu z innej chińskiej aplikacji, podlegającej jeszcze bardziej restrykcyjnym zasadom cenzury rządowej. Użytkownicy chętnie żartują z sytuacji, publikując memy i komediowe filmiki o tym, jak oddają swoje dane "dobrowolnie" rządowi chińskiemu. 

RedNote - cyfrowa "Czerwona książeczka" - choć zyskuje na popularności, może jednak na dłuższą metę nie sprostać wymaganiom co do wolności słowa i różnorodności treści, które użytkownicy TikToka uznawali za podstawę swojej cyfrowej przestrzeni.

Na razie dobrze się bawią.

Na razie.

Czytaj także: