- Nasze państwo nigdy nie zrzeknie się prawa do obrony siebie i swoich obywateli - powiedział po niedzielnym zamachu w Ankarze turecki prezydent Recep Erdogan. Według najnowszych danych wyniku wybuchu bomby śmierć poniosły 34 osoby, a ponad sto jest rannych.
Zamach miał miejsce w godzinach wieczornych w centrum stolicy. Samochód wypełniony materiałami wybuchowymi eksplodował w pobliżu przystanku autobusowego w centrum stolicy.
- Ataki terrorystyczne kierowane w integralność, jedność i solidarność naszego społeczeństwa nie umniejszą naszej woli w walce przeciwko terroryzmowi, a wręcz przeciwnie - tylko ją zwiększą. Państwo nigdy nie zrzeknie się prawa do obrony siebie i swoich obywateli - przyznał Erdogan.
Prezydent uważa, że Turcja jest celem ataków ze względu na niestabilną sytuację panującą w "ostatnich latach" w regionie. Dodał też, że "organizacje terrorystyczne" skupiają się na cywilach, ponieważ przegrywają walkę z siłami bezpieczeństwa.
Podejrzane PKK
Dotychczas nikt nie przyznał się do ataku. Tureckie władze twierdzą, że wstępne ustalenia wskazują na nielegalną Partię Pracujących Kurdystanu (PKK) lub powiązaną z nią grupę jako na sprawców.
- Według wstępnych ustaleń atak mogła przeprowadzić PKK lub jakaś powiązana z nią organizacja - powiedział agencji Reutera przedstawiciel tureckich władz. Wierzę, że śledztwo zakończy się jutro i ogłosimy jego wyniki - zdradził z kolei minister zdrowia Mehmet Muezzinoglu, którego wystąpienie zostało wyemitowano na żywo w tureckiej telewizji.
Autor: TG/kk / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl