Szantażysta żądał, by rywal Merkel wycofał się z wyborów


Dwa tygodnie przed wyborami do Bundestagu anonimowy szantażysta chciał zmusić kandydata opozycyjnej SPD Peera Steinbruecka do wycofania się z walki o fotel kanclerza Niemiec - podał w sobotę niemiecki tabloid "Bild". Polityk złożył doniesienie o przestępstwie, a prokuratura wszczęła śledztwo. Jak pisze "Bild", szantażysta miał oskarżyć Steinbruecka i jego małżonkę Gertrud o nielegalne zatrudnienie sprzątaczki i zagrozić, że upubliczni sprawę, jeżeli polityk SPD nie zrezygnuje z kandydowania w wyborach.

Na wiecu wyborczym w sobotę w Erfurcie Peer Steinbrueck powiedział, że złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa, ponieważ sprawa "podpada pod kodeks karny". Jak podkreślił, to czego on i jego rodzina doświadczyła podczas kampanii wyborczej, "wykracza poza granice niedogodności, z jakimi należałoby się w takiej sytuacji pogodzić".

- Nie mieści mi się w głowie, że można posunąć się aż do próby szantażu - powiedział socjaldemokrata, zapewniając, że nie zrezygnuje z walki o urząd kanclerski.

Przewodniczący SPD Sigmar Gabriel powiedział, że szantaż wobec Steinbruecka stanowi "absolutne dno obecnej kampanii".

Żona polityka odpiera zarzuty

Małżonka kandydata Gertrud Steinbrueck zdementowała na łamach "Bilda" zarzuty: "Steinbrueckowie nie mają na sumieniu niczego, czym można by ich zaszantażować, i nie dadzą się szantażować". Z materiału opublikowanego w tabloidzie wynika, że gdy Steinbrueckowie przeprowadzili się w 1999 roku do Bonn, mieszkająca w tym samym mieście matka Gertrud, by odciążyć pracującą w zawodzie nauczycielki córkę, odstępowała jej przez pół roku raz w tygodniu swoją sprzątaczkę. - Płaciłam sprzątaczce za wykonaną u mnie pracę i rozliczałam się następnie z matką - powiedziała Gertrud Steinbrueck. Po upływie pół roku żona polityka chciała zatrudnić pomoc domową na stałe, jednak ta odmówiła podpisania umowy o pracę. Kobieta tłumaczyła, że może pracować tylko na czarno, ponieważ w przeciwnym razie jej mąż straciłby pracę, a cała rodzina pozwolenie na pobyt w Niemczech. - Bardzo mnie to wzruszyło. Musiałam jednak powiedzieć "nie", ponieważ nie mogłam zatrudnić jej nielegalnie. Na pocieszenie sprezentowałam jej 500 marek - wyjaśniła Gertrud Steinbrueck. W rozmowie z "Bildem" oceniła, że postąpiła wówczas właściwie. Wyciąganie tej sprawy po 14 latach, by szantażować jej męża, uznała za "podłość".

Zacięta kampania

Pod koniec sierpnia tygodnik "Welt am Sonntag" opublikował materiały mogące sugerować kontakty Steinbruecka ze wschodnioniemieckimi służbami specjalnymi. W wyborach do Bundestagu 22 września socjaldemokrata Steinbrueck jest rywalem urzędującej szefowej rządu Angeli Merkel (CDU). Aktualne sondaże dają Merkel zdecydowaną przewagę nad kandydatem SPD. Partia obecnej kanclerz, CDU, również zdecydowanie wyprzedza opozycyjną SPD.

Autor: kg/tr / Źródło: PAP

Raporty: