Amerykański lekarz, u którego zdiagnozowano ebolę, przeszedł przez zaostrzoną kontrolę na nowojorskim lotnisku JFK; ta niczego nie wykryła - potwierdziły w piątek władze. System stworzono specjalnie dla pasażerów wracających z Afryki Zachodniej, miał wychwycić wszystkie osoby z podjerzeniami wirusa i zapobiec ewentualnemu rozprzestrzenianiu się epidemii.
Lekarz lądował na lotnisku JFK 17 października. Amerykańskie Centrum Kontroli i zapobiegania Chorobom (CDC) podało, że zakażony, który pracował z chorymi w Gwinei, "brał udział w zaostrzonej kontroli podróżnych wracających" z krajów zagrożonych ebolą.
"Lekarz przeszedł przez wielowarstwową kontrolę i nie miał gorączki i innych symptomów choroby" - przyznał w oświadczeniu CDC.
Specjalny system
W ubiegłym tygodniu amerykańskie władze wprowadziły specjalny system kontrolny. Pasażerowie lecący do Stanów Zjednoczonych, których podróż rozpoczęła się w dotkniętych ebolą krajach w zachodniej Afryce, muszą lądować na jednym z pięciu lotnisk z wdrożonymi specjalnymi procedurami kontrolnymi.
Ministerstwo bezpieczeństwa narodowego USA poinformowało, że restrykcje dotyczą osób rozpoczynających podróż w Liberii, Sierra Leone i Gwinei.
Podróżni przylatujący na międzynarodowe lotniska JFK w Nowym Jorku, Newark w New Jersey, Washington Dulles, O'Hare w Chicago i Hartsfield-Jackson w Atlancie poddawani są m.in. pomiarowi temperatury. Przez te lotniska przechodzi ok. 94 proc. pasażerów przylatujących do Stanów Zjednoczonych z krajów walczących z epidemią wirusa eboli.
Autor: pk//rzw / Źródło: reuters, pap