Co najmniej 23 cywilów, w tym czworo dzieci, zginęło w poniedziałek w nalotach syryjskich sił rządowych na obleganą od 2013 roku kontrolowaną przez rebeliantów enklawę Wschodnia Guta, na przedmieściach Damaszku - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.
Najwięcej osób zginęło w miejscowości Bejt Sawa, gdzie na bazarze śmierć poniosło dziewięć osób, w tym dwoje dzieci.
Pod ciągłym ostrzałem
AFP przypomina, że siły reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada bombardują Wschodnią Gutę prawie codziennie.
Licząca około 400 tysięcy mieszkańców Wschodnia Guta znajduje się pod ciągłym ostrzałem, mimo że w 2017 roku włączona została do wyznaczonych przez Rosję, Iran i Turcję stref deeskalacji. Siły rządowe i ich sojusznicy odcięli również drogi, którymi przemycano do oblężonego regionu jedzenie i leki. Dla rebeliantów jest to obszar o szczególnym znaczeniu strategicznym, gdyż mogą z niego wystrzeliwać rakiety wycelowane w rezydencyjne dzielnice Damaszku.
W ostatnich tygodniach reżim Asada oskarżany jest o przeprowadzenie w tym rejonie wielu ataków chemicznych. Damaszek zarzutom zaprzecza.
Wzmożone walki w prowincji Idlib
Jednocześnie w poniedziałek agencja AP, powołując się na syryjskich "aktywistów", poinformowała, że w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib (północny zachód kraju) lotnictwo Syrii i Rosji zbombardowało dwa szpitale. Nie podano informacji o ewentualnych ofiarach.
AP podkreśla, że walki w Idlibie wzmogły się w ubiegłym tygodniu, ale stały się szczególnie zacięte po zestrzeleniu tam w sobotę przez rebeliantów rosyjskiego samolotu szturmowego Su-25. Rosja od września 2015 roku wspomaga z powietrza operacje syryjskich sił rządowych przeciwko tak zwanemu Państwu Islamskiemu (IS) oraz innym rebeliantom walczącym z reżimem prezydenta Asada.
Autor: momo//kg / Źródło: PAP