Papież Franciszek spotkał się w czwartek z Sudanką Meriam Ibrahim, którą sąd w jej kraju skazał na śmierć za "wyrzeczenie się islamu" i przejście na chrześcijaństwo, a potem karę uchylił pod presją opinii międzynarodowej. Kobieta była u papieża z mężem i dziećmi.
Prywatna audiencja w Domu świętej Marty trwała pół godziny. Doszło do niej niemal natychmiast po przyjeździe Meriam do Rzymu. Wcześniej mówiono, że spotkanie z Franciszkiem było jej marzeniem. Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi poinformował, że papież podziękował Sudance za świadectwo wiary i za wytrwałość.
Nie ma wielu informacji na temat okoliczności wypuszczenia kobiety z Sudanu. Według włoskich mediów, wiozący ją samolot rządowy wylądował na lotnisku Ciampino w Rzymie. Na pokładzie był również jej mąż i dwójka dzieci oraz wiceminister spraw zagranicznych Włoch Lapo Pistelli.
Ciężkie losy
Sprawa Ibrahim poruszyła cały świat chrześcijański. Kobieta została skazana na śmierć za wyrzeczenie się islamu, co w bardzo konserwatywnym Sudanie jest zbrodnią najwyższej wagi. Na dodatek miała otrzymać sto batów za cudzołóstwo, bowiem nie uznano jej ślubu w obrządku chrześcijańskim. W momencie skazania kobieta była w zaawansowanej ciąży. Po fali międzynarodowej krytyki sąd wyższej instancji uchylił wyrok i nakazał zwolnienie 27-latki z aresztu, w którym urodziła swoje drugie dziecko. Pod koniec czerwca kobieta wraz z mężem próbowała wyjechać za granicę, ale została zatrzymana przez służby bezpieczeństwa i ponownie trafiła do aresztu. Od momentu ponownego zatrzymania trwały zakulisowe negocjacje, w które zaangażowali się dyplomaci państw zachodnich. Kobieta została zwolniona z aresztu i schroniła się w ambasadzie USA. Nie mogła jednak wyjechać z kraju, w którym, jak twierdziła, bała się o swoje życie. Jak widać, potrzeba było miesiąca na uzyskanie odpowiednich pozwoleń władz w Sudanie na wyjazd.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters, tvn24.pl