Singapur podał w niedzielę, że wydał 16,3 miliona dolarów singapurskich, czyli 12 milionów dolarów amerykańskich, na organizację czerwcowego szczytu z udziałem prezydenta Donalda Trumpa i przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una. Jest to jednak mniejsza kwota, niż pierwotnie zakładano.
Ministerstwo spraw zagranicznych Singapuru poinformowało, że najwięcej pieniędzy przeznaczono na zabezpieczenie szczytu. Według ministra Viviana Balakrishnana do kosztów organizacji wliczają się również wydatki na pokój hotelowy Kima. Korea Północna od początku rozmów o szczycie zaznaczała, że nie będzie za to płacić.
Wcześniej premier Singapuru Lee Hsien Loong oceniał, że organizacja wydarzenia będzie kosztować "mniej więcej 20 milionów" dolarów singapurskich (czyli 14,7 miliona dolarów amerykańskich), ale jego kraj jest gotów ponieść ten koszt, by przyczynić się do stabilności w regionie.
Zysk marketingowy
Obywatele Singapuru wyrażali niezadowolenie w mediach społecznościowych w związku z dużymi kosztami organizacji szczytu, choć jeden z komentatorów zauważył, że jest to niewielka cena, którą trzeba zapłacić, aby przyczynić się do pokoju w regionie.
Eksperci do spraw marketingu twierdzą, że reklama dla kraju związana ze szczytem może być warta nawet dziesięć razy więcej niż sama organizacja tego wydarzenia.
Historyczny szczyt odbył się 12 czerwca. Trump i Kim spędzili w Singapurze trzy dni. Po spotkaniu podpisali wspólne oświadczenie. Kim zobowiązał się w nim do starań o "całkowitą denuklearyzację" Półwyspu Koreańskiego, a Trump - do udzielenia Pjongjangowi gwarancji bezpieczeństwa. W dokumencie nie sprecyzowano, o jakie gwarancje chodzi, ani nie podano konkretnego harmonogramu likwidacji północnokoreańskiego arsenału jądrowego.
Autor: mk//now / Źródło: PAP