Co najmniej cztery osoby zginęły, a osiem zostało rannych w wyniku ostrzału punktu drogowego w obwodzie donieckim - podały źródła rebeliantów w Donbasie. Dowódca wojsk samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej oskarżył o atak żołnierzy ukraińskich. Sztab w Kijowie twierdzi, że to "prowokacja".
Obserwatorzy misji OBWE, monitorującej sytuację w Donbasie, badają okolice punktu drogowego tzw. Donieckiej Republiki Ludowej w pobliżu wsi Jeleniwka, gdzie doszło do ataku. Przybył tam także premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko.
Źródła rebeliantów poinformowały o co najmniej czterech cywilów zabitych w wyniku ostrzału. Podały, że osiem osób, w tym kobieta w ciąży, zostało rannych. Zastępca dowódcy wojsk DRL Eduard Basurin powiedział, że pociski spadły na pobliskie budynki i w okolicach szpitala. Twierdził, że przed atakiem nad obszarem przelatywał ukraiński dron.
- Ostrzał był prowadzony ze strony wioski Berezowe. Poinformowaliśmy o tym OBWE i centrum kontroli i koordynacji działań w Donbasie (z udziałem wysokich rangą wojskowych z Rosji i Ukrainy-red.) – mówił Basurin.
Ostrzał czy wybuchy?
Ukraińcy twierdzą, że oskarżenia rebeliantów o atak to prowokacja. - Rebelianci twierdzą, że do ostrzału doszło ok. godz. 2 w nocy. W tym samym czasie zostały zaatakowane z broni strzeleckiej nasze pozycje. Żołnierze nie otworzyli ognia w odpowiedzi - mówił agencji Interfax-Ukraina rzecznik sztabu ukraińskiego Anton Myronowycz.
Ukraińscy pogranicznicy w obwodzie donieckim przekazali, że ostrzału nie było, a cywile mogli zginąć w wyniku wybuchu w dwóch samochodach, znajdujących się w pobliżu punktu drogowego, kontrolowanego przez rebeliantów.
- Miejsce, gdzie doszło do zdarzenia, to strefa buforowa. Nie kontrolujemy i nie obserwujemy jej - mówił Anatolij Kociurba, pełniący obowiązki szefa służby granicznej w Kramatorsku.
- Mamy informację, że nie żyją cztery osoby - dodał.
Autor: tas//rzw / Źródło: Interfax-Ukraina, zn.ua, lb.ua