Samolot, na pokładzie którego znajdował się republikański kandydat na wiceprezydenta USA Mike Pence, wypadł w czwartek z pasa startowego podczas lądowania na lotnisku w LaGuardia w Nowym Jorku. Nikomu nic się nie stało.
Mike Pence wracał z Fort Dodge w stanie Iowa, gdzie brał udział w kampanii przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Maszyna lądowała w Nowym Jorku w strugach deszczu.
Boeing 737, który był wyczarterowany przez sztab wyborczy republikanów, zsunął się z płyty lotniska i zatrzymał się na grząskim pasie trawy.
"Ogon samolotu przesunął się na bok"
Na pokładzie samolotu znajdowało się około 40 osób, w tym żona i córka kandydata na wiceprezydenta USA, a także dziennikarze. Z relacji tych ostatnich wynika, że już podczas lotu maszyna wpadła w silne turbulencje.
- Gdy podchodziliśmy do lądowania, czuć było turbulencje. Chmury były nisko nad ziemią, niewiele było widać za oknem - powiedział Elizabeth Landers, producentka CNN, która była na pokładzie samolotu. - Gdy dotknęliśmy kołami pasa, czuć było, że to twarde lądowanie. Ogon samolotu przesunął się na bok.
Landers powiedziała, że po kilkudziesięciu sekundach pilot zaczął gwałtownie hamować. - Siedzieliśmy w ciszy, nie wiedząc, co się dzieje. Po samolocie zaczęli chodzić agenci Secret Service z informacją, że wypadliśmy z pasa, ale samolot nie został uszkodzony - relacjonowała.
Producentka CNN powiedziała, że potem do dziennikarzy przyszedł kandydat na wiceprezydenta Mike Pence, który powiedział, że na jego oknie było błoto. - To oznaczało, że zjechaliśmy z lądowiska na teren trawiasty - wyjaśniła.
Kandydat na wiceprezydenta
Mike Pence jest gubernatorem stanu Indiana i należy do skrajnie konserwatywnego skrzydła w Partii Republikańskiej (GOP). W lipcu kandydat GOP na prezydenta USA Donald Trump oficjalnie przedstawił go jako przyszłego wiceprezydenta w swoim gabinecie, jeśli wygra wybory 8 listopada.
Autor: kło/kk / Źródło: PAP