"Wiedział więcej, niż ktokolwiek inny o stanie Nawalnego". Lekarz ze szpitala w Omsku nie żyje

Źródło:
PAP, Kommiersant, ngs55.ru, Radio Swoboda

55-letni Siergiej Maksimyszyn, zastępca lekarza naczelnego szpitala w Omsku na Syberii, dokąd trafił po próbie otrucia bojowym środkiem typu nowiczok Aleksiej Nawalny, nie żyje. Przyczyną śmierci - jak oficjalnie podano - był atak serca.

Informację o zgonie lekarza podał w czwartek portal Otwarte Media (Open Media). Rzeczniczka resortu zdrowia we władzach obwodu omskiego Galina Nazarowa powiedziała portalowi, że Maksimyszyn zmarł, gdy był w pracy. Dziennikowi "Kommiersant" Nazarowa powiedziała, że przyczyną śmierci był atak serca.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Maksimyszyn kierował oddziałem anestezjologii i intensywnej terapii. Omski portal NGS55 relacjonował, że niedawno zmarli rodzice lekarza. Cytował kolegów medyka, którzy opowiadali, że "ciężar moralny wzrastał wraz z obciążeniem pracą". Lekarz zachorował, trafił do własnego szpitala, został zoperowany na własnej sali operacyjnej, jednak nie udało się go uratować.

Informacja o śmierci lekarza na stronie szpitala w Omsku bsmp1-omsk.ru

Telewizja CNN przekazała w piątek wypowiedź współpracownika Aleksieja Nawalnego Leonida Wołkowa, który powiedział, że "wątpi w to, by w sprawie śmierci lekarza odbyło się dochodzenie".

- On wiedział więcej, niż ktokolwiek inny o stanie Aleksieja, dlatego nie można wykluczyć, że nie zmarł naturalną śmiercią. Jednak system ochrony zdrowia w Rosji jest niezadowalający, dlatego lekarze w jego wieku mogą przedwcześnie umierać - wyraził przypuszczenie Wołkow.

Choroba Nawalnego

Aleksiej Nawalny trafił do szpitala w Omsku 20 sierpnia zeszłego roku. W tym mieście awaryjnie wylądował samolot lecący z Tomska do Moskwy. Opozycjonista poczuł się źle na pokładzie maszyny, stracił przytomność. W szpitalu w Omsku został podłączony pod respirator i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. 22 sierpnia, na żądanie rodziny, krytyk Kremla został przetransportowany do Berlina.

Organizacja do spraw Zakazu Broni Chemicznej potwierdziła we wrześniu, że Nawalnego próbowano otruć za pomocą bojowego środka porażającego układ nerwowy nowiczok.

Lekarze w Omsku utrzymywali jednak, że "nie znaleźli trucizny w jego organizmie". - Diagnoza "otrucie" była jedną z pierwszych, karetka pogotowia też ją otrzymała. W związku z tym pacjent trafił na oddział toksykologii. Gdybyśmy znaleźli otrucie, coś potwierdzonego, byłoby nam znacznie łatwiej. Ale otrzymaliśmy ostateczną odpowiedź z dwóch laboratoriów, że nie zidentyfikowano żadnych chemicznych i toksykologicznych substancji, które mogłyby zostać uznane za trucizny lub produkty działania trucizn - mówił po przetransportowaniu Nawalnego do Berlina Anatolij Kalininczenko, zastępca głównego lekarza omskiej placówki.

Brak "aktu małżeństwa"

Radio Swoboda przypomniało, że w listopadzie 2020 roku były naczelny lekarz szpitala Aleksandr Murachowski został mianowany szefem delegatury Ministerstwa Zdrowia obwodu omskiego. Aby zatwierdzić kandydaturę, urzędnik poleciał do Moskwy - relacjonowały regionalne media, podkreślając, że "było to nietypowe dla urzędników takiego szczebla".

Podczas pobytu Nawalnego w szpitalu Murachowski odpowiadał między innymi za kontakty z prasą. To on powiedział dziennikarzom, że przyczyną poważnego stanu polityka były "zaburzenia metaboliczne". Początkowo zabronił też, by Julia Nawalna mogła odwiedzić chorego męża. Murachowski uzasadniał swoją decyzję tym, że Nawalna nie miała przy sobie "aktu małżeństwa". Lekarza z Omska nie chcieli też, by opozycjonista został przetransportowany do Berlina, później jednak zmienili zdanie.

Autorka/Autor:tas/mtom

Źródło: PAP, Kommiersant, ngs55.ru, Radio Swoboda

Tagi:
Raporty: