Kilkuset ukraińskich górników protestowało przed administracją prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, a także siedzibami rządu i parlamentu w Kijowie przeciwko planom zamykania kopalń i uregulowania kryzysowej sytuacji w górnictwie. Budynki rządowe zostały wzmocnione przez szczelne kordony milicji.
Górnicy wyszli na ulice Kijowa z flagami ukraińskimi i transparentami z napisami: "Deputowani, ratujcie przemysł górniczy", "Żądamy spotkania z prezydentem", "Bez węgla nie będzie prądu, wody i ciepła".
Przed budynkiem administracji prezydenckiej kordon milicji został przerwany, a górnicy weszli na plac przed gmachem. Wykrzykiwali hasła "hańba" i stukali kaskami o płyty chodnikowe. Urzędnicy administracji dementowali doniesienia mediów, że górnicy zachowywali się agresywnie.
Administracji i okolic pilnowali funkcjonariusze milicji i żołnierze Gwardii Narodowej.
Podczas protestu prezydent Petro Poroszenko przebywał z wizytą we Francji.
"Kopalnie kontrolowane przez rząd"
W proteście wzięli udział górnicy z kopalni w Donbasie, kontrolowanych przez władze Ukrainy.
Po konflikcie w obwodach donieckim i ługańskich kontrolę nad większością zakładów przejęli rebelianci.
Z ponad 90 kopalń znajdujących się w Donbasie, władze ukraińskie kontrolują 35. Pozostałe znajdują się na terenach, okupowanych przez rebeliantów.
W przededniu protestu w Kijowie odbył się zjazd górników z udziałem ok. 800 delegatów, którzy zażądali od Poroszenki zwolnienia ministra energetyki i przemysłu węglowego Wołodymyra Demczyszyna, a także zwiększenia nakładów na finansowanie górnictwa. Zagrozili strajkami, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione.
Tego samego dnia minister Demczyszyn oświadczył, że resort planuje zamykać nierentowne kopalnie. Jak stwierdził, wśród 35 kontrolowanych przez rząd zakładów, 11 nie ma "perspektyw rozwoju".
Autor: tas\mtom / Źródło: newsru.ua, PAP