Premier broni żołnierzy. "Coś poszło nie tak"

Aktualizacja:

Izraelski premier Benjamin Netanjahu bierze swoich żołnierzy w obronę. - Byli napastowani. Byli bici, atakowani pałkami, nożami. Słychać było nawet strzały. Nasi żołnierze musieli się bronić, albo zginęliby sami - mówił w Kanadzie, gdzie przebywa z wizytą.

Netanjahu powiedział, że żałuje ofiar ataku na konwój Flotylli wolności, ale komandosi musieli się bronić, ponieważ zostali zaatakowani podczas abordażu na jeden ze statków konwoju z zaopatrzeniem dla Strefy Gazy.

Podczas ataku izraelskich komandosów na konwój zginęło 10 aktywistów, a ok. 20 zostało rannych.

Izraelczycy mieli zostać zaatakowani pałkami i nożami. Na pokładzie było także słychać strzały. - Nasi żołnierze musieli się bronić, albo zginęliby sami - mówił po spotkaniu z premierem Kanady Stephenem Harperem. Poinformował również, że musi natychmiast wracać do Izraela i z tego powodu zmuszony jest anulować zaplanowane spotkanie z Barackiem Obamą w USA.

Działali zgodnie z polityką rządu

Netanjahu podkreślił, że akcja komandosów była zgodna z polityką, jaką Izrael prowadzi wobec Palestyńczyków. - Staramy się wpuszczać do Gazy pomoc humanitarną, żywność, leki i inne materiały o pokojowym przeznaczeniu - zapewniał.

Izraelski premier dodał, że jego państwo stara się zapobiegać przedostawaniu się do Strefy Gazy rakiet, pocisków, materiałów wybuchowych i innej broni, która mogłaby być użyta przeciwko Izraelczykom.

Jak zapewniał, pięć spośród sześciu statków tureckich wpuściło komandosów na pokład i pozwoliło im bez incydentów przeszukać pokład.

"Coś na pewno poszło nie tak"

W rozmowie z "Rzeczpospolitą", izraelski polityk i legenda Mossadu Rafi Eitan pytany, czy atak na flotyllę został przeprowadzony prawidłowo, stwierdził: - Sądząc wyłącznie po efektach - nie. Cel został osiągnięty: statki nie dotarły do Strefy Gazy, ale Izrael nie chciał tego uzyskać takim kosztem. Skoro zginęło tylu ludzi, to coś na pewno poszło nie tak. (...)

Jak powiedział, izraelskich żołnierzy, "zaatakował rozwścieczony tłum przy użyciu ostrych narzędzi. otrzymywali ciosy, Czuli, że ich życie jest zagrożone (...)".

Ofiary wśród propalestyńskich aktywistów

Tzw. Flotylla Wolności złożona była z sześciu statków, które wiozły - jak deklarowali jej uczestnicy - 10 tys. ton pomocy humanitarnej dla Strefy Gazy, która od 2007 roku jest objęta całkowitą blokadą ze strony Izraela i jest praktycznie odcięta od świata. Przepuszczenia statków oficjalnie domagały się tureckie władze.

Izraelskie władze zdecydowanie sprzeciwiały się operacji humanitarnej od momentu jej ogłoszenia. Politycy nazywali całą akcję "propagandą", "prowokacją" i "politycznym szachrajstwem".

Źródło: Reuters, Rzeczpospolita, PAP