Dekret, który zawieszał wiele praw obywatelskich i blokował działalność mediów w Hondurasie, został odwołany. Roberto Micheletti, przywódca kraju od czasu czerwcowego zamachy stanu, ustąpił przed międzynarodową presją.
Dekretem wprowadzonym pod koniec września rząd zabronił wszelkich "nieautoryzowanych" publicznych zebrań, swobody podróży oraz ma zezwolić na aresztowania osób uznanych za podejrzane bez nakazu sądowego.
Zatrzymań mogła dokonywać zarówno policja, jak i wojsko.
Rząd utrzymywał, że środki te wprowadził w reakcji na apele obalonego prezydenta Manuela Zelayi, który wzywa swoich zwolenników do kontynuowania protestów. Po kilkunastu tygodniach na wygnaniu Zelayi udało się bowiem wrócić do kraju.
Schronienie znalazł w ambasadzie Brazylii w stolicy Hondurasu Tegucigalpie. Stamtąd wezwał swoich zwolenników do kontynuowania oporu wobec nowych władz kraju.
Rząd się ugina
Specjalne dekrety wywołały oburzenie nie tylko stronników Zelayi, ale i państw obu Ameryk, które nie uznają przewrotu z czerwca. Organizacja Państw Amerykańskich domagała się odwołania dekretów.
W poniedziałek Micheletti ugiął się pod presją.
Zelaya wydalony
Manuel Zelaya został aresztowany i wydalony z kraju 28 czerwca po tym, jak popadł w niełaskę honduraskiego Sądu Najwyższego, Kongresu, wojska oraz konserwatywnej opozycji.
Przeciwnicy zarzucili mu, że nadużył władzy forsując referendum konstytucyjne. Chciał w nim uzyskać zgodę na przedłużenie swoich rządów wbrew obowiązującej konstytucji.
Źródło: reuters, pap