Więzili go przez pięć miesięcy, zmuszając do różnych prac. Dzięki temu dobrze poznał zarówno samych rebeliantów, jak i nastroje mieszkańców "Ługańskiej Republiki Ludowej". Ukraiński dziennikarz Roman Czeremskij został wypuszczony na wolność 26 grudnia w ramach największej dotychczas wymiany jeńców i zakładników między Kijowem a rebeliantami.
Czeremskij pochodzi z Charkowa. Został porwany w połowie sierpnia wraz z dwoma innymi ukraińskimi dziennikarzami i działaczem praw człowieka Wałeryjem Makiejewem.Jechali do KrasnodonuCała czwórka wybrała się na obszar kontrolowany przez separatystów, aby relacjonować planowane zwolnienie dwóch ukraińskich zakładników. Celem wyjazdu był Krasnodon w obwodzie ługańskim, drugie pod względem znaczenia miasto "Ługańskiej Republiki Ludowej", ważny węzeł logistyczny, przez który płynie większość posiłków z Rosji.- Jako że nie ma ukraińskich dziennikarzy po tamtej stronie strefy konfliktu, nie mieliśmy jasnej obiektywnej informacji o sytuacji - tak tłumaczy ryzykowną wyprawę Czeremskij. - Teraz rozumiem, że to była niemądra decyzja. Podróżowaliśmy przez linię frontu, trasą rekomendowaną przez ukraińskie władze, gdy zrobiło się bardzo gorąco, wybuchły walki - wspomina w rozmowie z Radio Swoboda.Krótko po wjeździe na teren samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej grupkę zatrzymali rebelianci podający się za członków Batalionu św. Jerzego. - Kazali nam wysiadać z samochodu. Zabrali kluczyki, paszporty, telefony, wszystko. Skonfiskowali nam samochód - mówi Czeremskij.Trafili do RowienekZatrzymanych Ukraińców bojówkarze zabrali do pobliskiego miasta Rowienki, gdzie wrzucili ich do prowizorycznego więzienia. Dziennikarze wylądowali w przerobionym na areszt warsztacie mającym jakieś 30 m kwadratowych, z potężnymi ścianami i starymi materacami rozrzuconymi na podłodze.Dwaj koledzy Czeremskiego zostali zwolnieni już po dwóch tygodniach. Telewizja 112, dla której pracowali, uruchomiła swoje rosyjskie kontakty. Makiejew wyszedł na wolność w listopadzie - z powodu złego stanu zdrowia. Tylko Czeremskij, pracujący dla gazety "Ukrainskij Prostyr", wciąż przebywał w więzieniu.Opowiada, że siedziało z nim ok. 15 ludzi. Połowa z nich to miejscowi, zatrzymani przez patrole rebelianckie w czasie obowiązywania godziny policyjnej. Przez dwa tygodnie musieli wykonywać różne prace, po czym byli wypuszczani. - Wyładowywali amunicję. Amunicja przyjeżdżała co dzień w ciężarówkach z Rosji, z Krasnodonu. Kopali też rowy, sprzątali baraki, pomagali w kuchni. Taki rodzaj darmowej siły roboczej - mówi Czeremskij. On sam też spędził dużo czasu, sprzątając baraki i obierając ziemniaki.Ofiary propagandy?Choć warunki były ciężkie - mówi - rebelianci nigdy nie byli wobec niego brutalni. Jedyną przemoc, jaką widział, stosowano wobec niskich rangą członków separatystycznych oddziałów, których złapano na piciu alkoholu. Kiedy tacy trafiali do celi, byli na ogół ciężko pobici.Ku zaskoczeniu Czeremskiego niemal wszyscy miejscowi, którzy siedzieli wraz z nim w areszcie, wciąż zachowywali lojalność wobec separatystów. - Sytuacja w innych miastach może być inna, ale w Rowienkach 90 proc. zatrzymanych wciąż czuje się związanych z Ługańską Republiką Ludową. Rebelianci biją ich, zabierają im samochody, rabują ich, a ci wciąż są za ŁRL. To paradoks, którego się nie spodziewałem - opowiada Czeremskij. Jego zdaniem to efekt propagandy, która płynie 24 godziny na dobę z rosyjskiej telewizji.Także sami rebelianci są, zdaniem dziennikarza, oddani sprawie. Co nie przeszkadza im brać żołdu, od 400 dolarów miesięcznie w górę. - Wszyscy są przekonani o słuszności tego, o co walczą. Ich standardowe argumenty są takie: nie napadliśmy was, wy napadliście nas i nas ostrzeliwujecie - mówi Czeremskij. - Opisują Ukraińców jako faszystów i brutali mordujących dzieci. Do konkretnych osób, z którymi się stykają, odnoszą się poprawnie, ale są wrodzy Ukrainie jako państwu. Chcą upadku Ukrainy - mówi dziennikarz."Szkolą się do działań ofensywnych"Z jego obserwacji wynika, że rebelianci są bardzo dobrze uzbrojeni i "wyraźnie szkolą się do działań ofensywnych", aby zająć więcej ukraińskiego terytorium. Czeremskij opowiada, że widział gigantyczne ilości broni zmagazynowanej w obozach rebeliantów, w tym materiały wybuchowe, karabiny maszynowe, pociski Grad, moździerze, czołgi, wozy opancerzone.Miejscowi, w tym wielu górników, tworzą trzon oddziałów, które widział Czeremskij w Rowienkach. - Jest też kilkudziesięciu Czeczenów, którzy trzymają się razem. Jest paru Osetyjczyków, mniej niż 10 - mówi dziennikarz. Jeśli chodzi o kadrę dowódczą, to wszyscy są przybyszami z Rosji. - Nie robią z tego tajemnicy. Przeciwnie, podkreślali, że przyszłość może być tylko z Rosją - mówi Ukrainiec.Po 49 dniach w Rowienkach Czeremskij został przeniesiony do innego "więzienia", do Ługańska, gdzie pozostał już aż do uwolnienia.
Autor: //gak / Źródło: rferl.org, tvn24.pl