Szalejące w Australii pożary buszu, które zniszczyły lub uszkodziły już ponad 300 domów i rozciągnęły się na froncie o długości 300 km, zmusiły w niedzielę władze Nowej Południowej Walii do ogłoszenia stanu wyjątkowego. Żywioł może zagrozić Sydney.
Strażakom udało się w ostatnich dniach stłumić niektóre ogniska pożarów, ale władze ostrzegają, że w najbliższych dniach sytuacja może się ponownie pogorszyć. Sprzyjać temu będą wysoka temperatura i silny wiatr.
Najgorzej w dwóch rejonach
Obecnie najgorsza sytuacja panuje w dwóch rejonach położonych na zachód od Sydney Gór Błękitnych oraz w okolicach miasta Lithgow. W razie połączenia się tych pożarów zagrożone może zostać największe australijskie miasto Sydney liczące 4,6 mln mieszkańców. Już obecnie nad miastem pojawiły się pasma dymu i pyłów ze zbliżających się pożarów.
Według władz stanu Nowa Południowa Walia obecna sytuacja jest najniebezpieczniejsza od 40 lat. Premier tego stanu Barry O'Farrell powiedział, że stan wyjątkowy umożliwi służbom ratunkowym podejmowanie nadzwyczajnych działań, w tym odcinania dostaw gazu i prądu oraz wydawania poleceń obowiązkowej ewakuacji.
Tymczasem australijskie ministerstwo obrony stara się wyjaśnić czy pożar w rejonie Lithgow nie został wywołany przez ćwiczenia wojskowe w tym rejonie, podczas których używano materiałów wybuchowych. Władze nie wykluczają że przynajmniej kilka ognisk pożarów powstało w rezultacie podpaleń. Wszczęto dochodzenia mające to wyjaśnić.
Tegoroczny sezon pożarów Australii, który poprzedza rozpoczynający się w grudniu okres lata na południowej półkuli, zaczął się wyjątkowo wcześnie i jest wyjątkowo intensywny. W tym roku bardzo ciepła wiosna i brak opadów stworzyły niezwykle sprzyjające warunki dla pożarów.
Autor: mn//bgr / Źródło: PAP, Reuters