Silny wybuch wstrząsnął budynkiem ośrodka kultury w tureckim mieście Suruç w pobliżu granicy z Syrią. Turecki minister spraw wewnętrznych poinformował, że był to atak terrorystyczny. Pierwsze informacje mówiły o 20-25 ofiarach śmiertelnych, potem jednak liczba ta zaczęła rosnąć. W szpitalu tuż po godz. 16.00 polskiego czasu zmarła 30. ofiara ataku. Około 100 osób zostało rannych.
Ze względu na dużą liczbę rannych wciąż możliwe jest, że liczba ofiar śmiertelnych jeszcze wzrośnie. Turecki dziennik "Hurriyet Daily News", powołujący się na gubernatora prowincji, w której leży Suruç, pisał po godz. 15.00 polskiego czasu (16.00 czasu miejscowego) o 28 ofiarach, cytując gubernatora prowincji İzzettina Küçüka.
Godzinę później liczba zabitych wzrosła do 30., bo dwie osoby, które walczyły o życie w szpitalu, zmarły.
Wciąż trudna do określenia jest liczba rannych, ale zarówno tureckie media, jak i zachodnie agencje informacyjne piszą o około 100 takich osobach.
Władze prowincji poinformowały, że w akcji ratunkowej uczestniczyły 33 karetki pogotowia i śmigłowce ratownicze. Lekarze z miejscowego szpitala wezwali wcześniej mieszkańców miasta do oddawania krwi.
Kurdyjskie miasto
Do eksplozji doszło na terenie miejskiego ośrodka kulturalnego w zamieszkanym głównie przez ludność kurdyjską mieście Suruç w południowej Turcji. Miejscowość ta leży około 10 km od syryjskiego miasta Kobane, o które przez wiele miesięcy toczyły się ciężkie walki pomiędzy oddziałami kurdyjskimi i bojownikami Państwa Islamskiego.
Na Twitterze zamieszczono zdjęcie z miejsca zdarzenie na kilka minut przed zamachem.
#Suruc\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'ta patlama öncesi... pic.twitter.com/OyLKJmkIns
— Hîwa Dîlan (@HiwaDilan92) lipiec 20, 2015
Zamach islamistów?
- To była potężna eksplozja, szokująca - powiedział w rozmowie z agencją Reuters pracownik miejski, który znajdował się w pobliżu zdarzenia.
Jak twierdzi dwóch wysokich rangą urzędników, z którymi rozmawiał Reuters, bardzo wiele wskazuje, że był to samobójczy zamach terrorystyczny bojowników Państwa Islamskiego. Według członka partii kurdyjskiej, na którego powołuje się Al Jazeera, na miejscu znaleziono już nawet ciało zamachowca. "Hurriyet" twierdzi, że spekuluje się, jakoby zamachowcem była 18-letnia kobieta.
Przyjechali, by odbudować Kobane
W ośrodku w momencie zamachu miało przebywać około 300 członków Federacji Stowarzyszeń Młodzieżówek Socjalistycznych (SGDF), która zajmuje się organizowaniem pomocy w odbudowie zniszczonego w walkach Kobane.
W ośrodku tym często pojawiali się również dziennikarze i ochotnicy pracujący na rzecz uchodźców z tego syryjskiego miasta. W okolicach Suruç mieszka obecnie około 20 tys. uciekinierów z Syrii.
Kilkaset osób, w które był wymierzony zamach, to głównie Kurdowie, Syryjczycy i pewna liczba Turków, którzy postanowili razem - w ramach działania swego stowarzyszenia - pojechać do Kobane i w nim zbudować bibliotekę, zasadzić park i stworzyć plac zabaw.
Mieli tam wyruszyć w poniedziałek lub wtorek i spędzić na miejscu cztery dni.
"Przeklinam sprawców"
"Apelujemy do wszystkich o jedność i spokój w obliczu ataku terrorystycznego wymierzonego w jedność naszego kraju" - podkreśliło w oświadczeniu wydanym po zamachu MSW Turcji. Zapewniono jednocześnie, że wszystkim poszkodowanym udzielono pomocy medycznej.
Prezydent Erdogan ostro potępił zamach i osoby za nim stojące. - Jesteśmy pogrążeni w żałobie z powodu tego aktu terroru. (...) Przeklinam i potępiam sprawców tej przemocy w imieniu mojego narodu - powiedział Erdogan na konferencji prasowej podczas oficjalnej wizyty w północnej części Cypru, okupowanej przez Turcję od 1974 roku.
Odwet na Kurdach, czy na Turkach?
Na razie nikt nie przyznał się do zamachu. Ale anonimowi przedstawiciele władz poinformowali agencję Reutera, że za atakiem w mieście Suruc stoją najprawdopodobniej dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS). - Wstępne ustalenia wskazują, że był to zamach samobójczy, przeprowadzony przez IS - powiedział jeden z informatorów Reutera. Inny rozmówca podkreślił, ten akt terroru był zemstą dżihadystów za działalność antyterrorystyczną Ankary.
Do zamachu doszło w kilka tygodni po tym, jak Turcja rozmieściła dodatkowe siły wojskowe i sprzęt bojowy na granicy z Syrią, obawiając się eskalacji walk między dżihadystami z IS a obecnymi po obu stronach granicy Kurdami. Jednocześnie Ankara zapewniła, że nie planuje żadnej akcji militarnej na terytorium Syrii.
Autor: mm//rzw,ja / Źródło: Reuters, Hurriyet Daily News, Al Jazeera, PAP