Beata Pokrzeptowicz-Meyer jesienią ubiegłego roku uprowadziła z Duesseldorfu swojego syna, Moritza Meyera. Kobieta była ścigana listem gończym przez niemiecki wymiar sprawiedliwości. Teraz dziecko wróciło do ojca do Niemiec. Tamtejsze ministerstwo sprawiedliwości wiadomość tę przyjęło "z radością i ulgą" - poinformowała w piątek rzeczniczka resortu Eva Schmierer.
O zakończeniu sporu pomiędzy rodzicami chłopca - Beatą Pokrzeptowicz-Meyer a Dirkiem Meyerem poinformował w czwartek w komunikacie jego adwokat.
Reprezentujący Meyera adwokat Jacek Franek, powiedział, że ojciec wycofa wniosek o ściganie Pokrzeptowicz-Meyer jako sprawcy uprowadzenia dziecka. Ponadto Dirk Meyer wstawi się u prokuratora, by kobieta uniknęła kary.
Nie koniec sprawy?
Mimo to sprawa Pokrzeptowicz może się nie skończyć. Jak powiedział rzecznik prokuratury z Duesseldorfu Christopha Kumpy wycofanie wniosku o ściganie kobiety nie zakończy automatycznie postępowania przeciwko niej. Kumpa przyznał, że prokuratura nie otrzymała jeszcze informacji o powrocie Moritza Meyera do Niemiec.
Oboje rodzice wiedzą, że muszą ze sobą współistnieć. Być może złożą wspólne oświadczenie Jacek Franek
- Zgodnie z kodeksem karnym w przypadku wycofania wniosku o ściganie prokurator może podjąć decyzję o kontynuacji postępowania, jeżeli uzna, że jest to w publicznym interesie - oznajmił prokurator.
Jego zdaniem za dalszym ściganiem Pokrzeptowicz przemawia to, że syna uprowadziła ona dwukrotnie (pierwszy raz w 2003 r.). Za uprowadzenie dziecka grozi w Niemczech grzywna albo kara więzienia do pięciu lat. Oddanie dziecka może wpłynąć na złagodzenie kary.
Również Jacek Franek przyznaje, że jest możliwe, iż Pokrzeptowicz może zostać ukarana. - Jednak Dirk Meyer będzie starać się, by jednak tak się nie stało. Oboje rodzice wiedzą, że muszą ze sobą współistnieć. Być może złożą wspólne oświadczenie - powiedział adwokat.
Złe polskie media
Z powrotu dziecka do Niemiec cieszy się niemieckie ministerstwo sprawiedliwości. Nie obeszło się jednak bez oskarżeń skierowanych w kierunku polskich mediów. - Sprzeczne z prawem uprowadzenia chłopca przez jego matkę zostało w godny pożałowania sposób wykorzystanie przez część polskich mediów, by formułować absurdalne i całkowicie nietrafione zarzuty przeciwko niemieckim urzędom ds. młodzieży (Jugendamtom) - dodała Schmierer.
Rzecznik dodała również, że niemieckie ministerstwo sprawiedliwości postawiło sobie za cel "dalsze rozwijanie bardzo dobrych i przyjaznych stosunków z Polską, w szczególności wspieranie ponadgranicznej współpracy różnych grup zawodowych, zajmujących się konfliktami rodzinnymi, jak sędziowie, mediatorzy i pracownicy ośrodków ds. młodzieży".
Jesienią 2008 roku Beata Pokrzeptowicz-Meyer, którą wcześniej odebrano prawa rodzicielskie za wyjazd z dzieckiem do Polski bez zgody byłego męża, porwała swojego syna do Polski. Przez dwa lata spotykała się z Moritzem na tzw. "widzeniach kontrolowanych", na których obowiązkowym językiem był niemiecki.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24