Przez ponad 24 godziny koczowali na lotnisku w Rzymie, ale są już w kraju. 167 osób, głównie Polaków, doczekało się powrotu do Katowic. Po brawurowej akcji zdesperowanych pasażerów, Włosi udostępnili im samolot.
Polacy przylecieli do kraju prywatnymi włoskimi liniami Air One, które udostępniły swój własny samolot. Włoski Urząd Ruchu Lotniczego ENAC w wydanym komunikacie skrytykował postępowanie linii Wizz Air, które pozostawiły pasażerów samym sobie i nie zapewniły im opieki.
Włoskie media podkreślają, że rozwiązanie kryzysu należy zawdzięczać przede wszystkim dyrekcji lotniska w Rzymie, która nie mając pomocy ze strony przewoźnika wykazała determinację i zrobiła wszystko, by poprawić dramatyczną sytuację pasażerów. Przedsiębiorstwo Aeroporti di Roma będzie domagać się zwrotu poniesionych w związku z tym kosztów.
Wizz Air nie zostawił pasażerów samych sobie, zaoferował hotel. Oni z własnej woli nie skorzystali. To był ich świadomy wybór rzecznik Wizz Air Grażyna Borówka
Wizz Air: winni pasażerowie Wersja przewoźnika jest inna. - Wizz Air nie zostawił pasażerów samych sobie, zaoferował hotel. Oni z własnej woli nie skorzystali. To był ich świadomy wybór - powiedziała w TVN24 rzecznik linii, Grażyna Borówka. Tłumaczyła, że przewoźnik nie ma wpływu na warunki atmosferyczne. - Była mgła i żaden samolot w takich warunkach by nie wystartował - dodała.
- Co godzinę mówili nam, że jest mgła i nie możemy odlecieć. Po kilku godzinach zdenerwowaliśmy się i po prostu nie wyszliśmy z tej sali odpraw. A rano zaczęliśmy blokować wyjścia, żeby nie było innych odlotów. Wymieszaliśmy się z ludźmi lecącymi do Londynu czy Budapesztu, i gdy tylko się drzwi otwierały, to my je blokowaliśmy. Robiliśmy to, bo nie zwracali na nas uwagi i chcieli się nas pozbyć – relacjonuje pani Maria.
Akcja poskutkowała. Około godziny 11. pracownicy lotniska poinformowali koczujących ludzi, że podstawią im inny samolot. Wcześniej jednak przeżyli bardzo nerwowe i nieprzyjemne chwile. Pasażerowie mieli lecieć samolotem linii Wizz Air w piątek o 13, jednak – jak twierdzi przewoźnik - z powodu złych warunków atmosferycznych w Katowicach ich lot był najpierw opóźniany, a potem został odwołany.
"Zwlekali i podawali nam mylne informacje" - Cały czas zwlekali, mylne informacje nam podawali. Mówili, ze w całej Polsce jest mgła i żaden samolot nie wyląduje. A syn mieszka w Katowicach i mówił, ze jest słońce, piękna pogoda – powiedziała nam pani Maria. Jej zdaniem zarówno Wizz Air, jak i pracownicy włoskiego lotniska zrobili o wiele za mało, by im pomóc.
Po jednej bułce nam dali, herbata, woda, z głodu nie umieraliśmy, ale to trochę za mało. Zmęczenie, stres – nie wszyscy to wytrzymują. A tu święta, my chcemy jechać, mamy zapłacone bilety pasażerka Maria Szczypior
"Chcieli nas się pozbyć, ale zostaliśmy" PAP podaje, że linie Wizz Air zapewniły wszystkim 167 pasażerom nocleg w hotelu. - Jak nam chcieli zapewnić ten hotel, była godzina druga w nocy. Ja im nie wierzyłam, że go dostaniemy. Chcieli nas się pozbyć, odstawić tylko do metra. A metro jest o 21 zamykane. Była noc, w Rzymie jest niebezpiecznie, z nami są kobiety z małymi dziećmi. Nie zgodziliśmy się – tłumaczy pani Maria.
Pasażerowie obawiali się też, że następnego dnia nie wpuszczą ich z nieaktualnymi już biletami. Dostali propozycję, by kupić nowe na niedzielny lot, ale zgodnie odmówili. - Myśmy kupili bardzo drogie przed Bożym Narodzeniem bilety, nawet za 500 euro. Dlaczego mielibyśmy kupować drugi raz? I potem się z firmą sądzić? – wyjaśnia pani Maria.
Chcieli nas się pozbyć, odstawić tylko do metra. A metro jest o 21 zamykane. Była noc, w Rzymie jest niebezpiecznie, z nami są kobiety z małymi dziećmi. Nie zgodziliśmy się pasażerka Maria Szczypior
Czekają też w Pyrzowicach i Luton To nie koniec kłopotów z przedświątecznym podróżowaniem. Na lotnisku w Pyrzowicach czeka na odlot do Wielkiej Brytanii kilkuset klientów tego samego przewoźnika. Powód to gęsta mgła, która uziemiła samoloty firmy lotniczej na lotnisku w podkrakowskich Balicach.
Także w podlondyńskim Luton 180 polskich pasażerów czeka na lot do Katowic. "Mój tata miał wczoraj przylecieć na święta. Niestety! Czekał na lotnisku Londyn Luton na swój odlot dosyć długo (od 18:00 do 6:00 rano dzisiejszego dnia). Pasażerom zaproponowano jedynie osiem miejsc na samolot wylatujący w niedzielę do Gdańska. A co z pozostałymi?! Nie wiadomo... Teraz nie wiem czy uda nam się spędzić święta razem" - napisał nasz internauta
Źródło: tvn24.pl, PAP, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24