Wadliwe prędkościomierze skupiły uwagę pilotów airbusa Air France i dlatego nie byli oni w stanie poradzić sobie z innymi systemami, które także zawiodły - pisze dziennik "Wall Street Journal" na podstawie zapisów z czarnych skrzynek maszyny, która dwa lata temu runęła do Atlantyku. Gazeta podaje te informacje powołując się na źródła bliskie do śledztwa badającego przyczyny katastrofy. Z kolei CNN podała we wtorek, że śledczy badający przyczyny katastrofy niebawem zidentyfikują dwa ciała wydobyte z wraku samolotu.
Jak podkreśla "WSJ", sekwencja wydarzeń, jaka wyłania się z zapisów czarnych skrzynek, zostanie przedstawiona w piątek, lecz nie odpowie ona ostatecznie na pytanie o konkretne przyczyny katastrofy. Wiadomo, że na wysokości 10,8 tys. metrów doszło do oblodzenia i "prędkościomierze (tzw. rurki Pitota) i inne czujniki zewnętrzne zawiodły" - wskazuje gazeta.
"Samolot miał niebezpiecznie zwolnić krótko po wyłączeniu autopilota", a "załoga prawie natychmiast napotkała serię nieprawidłowości lub wyłączeń, wynikających z problemów z prędkościomierzami" - twierdzą anonimowe źródła "WSJ". Według tych źródeł, z wstępnych rezultatów badania zapisów czarnych skrzynek, wydobytych z dna Atlantyku na początku maja bieżącego roku, wynika, że w ostatnich minutach przed katastrofą piloci byli "zdezorientowani otrzymywanymi ostrzeżeniami z różnych automatycznych systemów kontrolujących lot, gdy maszyna mijała obszar turbulencji".
Bez podstawowych procedur
Jak pisze dziennik, "choć podstawowe wyświetlacze w kokpicie funkcjonowały normalnie, załodze nie udało się wypełnić podstawowych procedur, mających na celu utrzymanie lub zwiększenie ciągu silników", gdyż zajęci byli rozwiązywaniem problemów i czekali aż prędkościomierze i inne związane z nimi urządzenia powrócą do normy". Informatorzy, z którymi rozmawiała gazeta twierdzą, że piloci "metodycznie próbowali reagować na ostrzeżenia, ale najprawdopodobniej mieli trudności z obsłużeniem komunikatów o nieprawidłowościach i alarmach, jednocześnie śledząc wyświetlacze, informujące o mocy silników samolotu i trajektorii lotu".
"WSJ" cytuje raport kierującego śledztwem francuskiego Biura Badań i Analiz, z którego wynika, że piloci Air France nigdy nie byli szkoleni, by radzić sobie w takich sytuacjach.
Dzięki genetyce
Jak informuje CNN, powołując się na oficjalne źródła zbliżone do śledztwa wydobyte na początku maja z dna oceanu dwa ciała zostaną wkrótce zidentyfikowane. Pomogą w tym badania DNA. Próbki z ciał zostały już pobrane. Według CNN w sobotę policja podjęła kolejne działania, które mają przyczynić się wydobycia z dnia Atlantyku kolejnych ciał.
Bez kapitana
Jak podał w najnowszym wydaniu tygodnik "Der Spiegel", również powołując się na źródła zbliżone do śledztwa, w decydującej chwili przed katastrofą w kabinie pilotów nie było kapitana Marca Dubois, który był najbardziej doświadczonym członkiem załogi. Na nagraniach słychać, że 58-letni pilot wpada przed katastrofą do kokpitu. - Wykrzykiwał wskazówki dla obu pozostałych pilotów, by ratować maszynę - powiedział uczestniczący w śledztwie ekspert, cytowany przez "Spiegla".
Katastrofa Airbusa A330 Air France, lecącego z Rio de Janeiro do Paryża, miała miejsce 1 czerwca 2009 roku. Maszyna z 228 osobami na pokładzie zaginęła z niewyjaśnionych przyczyn nad południowym Atlantykiem. W pierwszych dniach po katastrofie udało się znaleźć 50 ciał ofiar katastrofy i nieliczne fragmenty maszyny. Trzy rundy przeszukiwań dna oceanu nie przyniosły efektów. Dopiero czwarta próba rozpoczęta w kwietniu 2011 okazała się skuteczna.
Źródło: CNN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24