Mąż przywódczyni gruzińskiej opozycji Nino Burdżanadze, oskarżony o organizowanie ataków na policję w czasie opozycyjnych demonstracji, wyjechał z Gruzji w niejasnych okolicznościach - podało w poniedziałek gruzińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Badri Bicadze "opuścił terytorium Gruzji", "nie wiemy, gdzie się znajduje i na razie nie potrafimy powiedzieć, w jaki sposób" wyjechał - poinformował rzecznik resortu Szota Utiaszwili. Jak głosi komunikat prokuratury, Bicadze został oskarżony o "tworzenie grup paramilitarnych i zorganizowanie ataków na policjantów w czasie manifestacji" odbywających się 25 maja w Tbilisi.
Burdżanadze, była przewodnicząca parlamentu i dawna zwolenniczka prezydenta Micheila Saakaszwilego, zdementowała informacje, według których sympatycy jej ruchu - Zgromadzenia Ludowego - celowo prowokowali policję.
Uczestnicy trwających od końca maja w Tbilisi demonstracji domagają się ustąpienia szefa państwa i rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
Autorytarny i przegrany
Prozachodni prezydent jest oskarżany przez opozycję o autorytaryzm i obarczany odpowiedzialnością za klęskę w wojnie z Rosją w sierpniu 2008 roku. Kilkudniowa wojna doprowadziła do oderwania się od Gruzji separatystycznych regionów: Abchazji i Osetii Południowej, uznanych przez Moskwę za niepodległe państwa.
W nocy z 25 na 26 maja w czasie rozpędzania demonstracji zginęły dwie osoby, w tym policjant. Opozycja oskarża władze o to, że wydając rozkaz strzelania kulami gumowymi do uczestników zgromadzenia wywołały panikę. Prawie 40 demonstrantów zostało rannych.
Obie ofiary zginęły pod kołami samochodów, którymi demonstranci uciekali przed atakiem policji. Władze utrzymują, że był to konwój samej Burdżanadze.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org