Od Bukaresztu przez Gruzję i kryzys do Lizbony

Aktualizacja:

Wojna w Gruzji, kryzys finansowy i zmiana warty w Białym Domu – tylko po tych trzech wydarzeniach widać, że od poprzedniego znaczącego szczytu NATO w kwietniu 2008 roku świat się zmienił. I to niekoniecznie na korzyść Sojuszu.

Gdy uczestnicy szczytu wyjeżdżali z Bukaresztu, niewielu z nich – może poza zaproszonym gościnnie prezydentem Rosji Władimirem Putinem - spodziewało się, że pół roku później świat wstrzyma oddech patrząc na Gruzję, jeden z tematów bukaresztańskiego spotkania.

To właśnie w Rumunii NATO dało zielone światło Gruzinom i Ukraińcom na wejście do NATO. Światło słabo świecące, bo sojusznicy nie wymieniali żadnej konkretnej daty, nie przyznali też obu krajom MAP (Membership Action Plan), ale, między innymi dzięki staraniom Polski, jednak świecące - perspektywa dalszego rozszerzenia NATO na wschód była całkiem realna.

Optymistycznie nie jest

Pod koniec 2010 roku już tak optymistycznie nie jest. Rozmontowana w kilkudniowej wojnie przez Rosję Gruzja straciła szansę na wejście do Sojuszu na wiele lat. Nikt w NATO nie chce brać na barki odpowiedzialność za obronę państwa, na którego terytorium stacjonują obce wojska okupacyjne i to w dodatku wojska atomowego mocarstwa. Ukraińcy z kolei sami zdecydowali, że z NATO im nie po drodze. Po obozie Pomarańczowych, który przekonywał, acz bez większego przekonania, społeczeństwo do kierunku natowskiego, władzę w Kijowie przejął Wiktor Janukowycz, który orientuje się bardziej na Moskwę niż Brukselę - ustawowe zapisy o dążeniu Ukrainy do NATO zostały skreślone.

CZYTAJ WIĘCEJ O WOJNIE W GRUZJI

Problem z Rosją

W przypadku Gruzji i Ukrainy uwidocznił się jeden z większych problemów NATO, czyli stosunki Sojuszu z Rosją. Po wojnie gruzińskiej zostały one zamrożone, ale tylko na nieco ponad pół roku. Staraniem głównie Francji i Niemiec wrócono „do normalności”. Większy problem z powrotem do polityki „business as usual” miały Stany Zjednoczone, ale i administracja Georga W. Busha zdecydowała, że rosyjska agresja na Gruzję nie może stanowić wystarczającego powodu do długotrwałego zamrożenia kontaktów z Kremlem.

Amerykanie z Moskwą mieli jeszcze jeden problem, który dotyczył całego Sojuszu – tarczę antyrakietową, rozmieszczeniom elementów której w Polsce i Czechach Moskwa zdecydowanie się sprzeciwiała. I ostatecznie wygrała. Nowa ekipa w Białym Domu – demokraty Baracka Obamy, którego jednym z haseł jest „reset” w stosunkach z Rosją – zmieniła plany Busha. Tarcza powstanie i to nawet w bardziej skutecznej formie, ale na razie poza Polską, i dopiero za kilka lat.

Globalny kryzys

Jeśli w ogóle, bo Amerykanom tak jak całemu Sojuszowi nieprzyjemną niespodziankę sprawił globalny kryzys gospodarczy, który na dobre rozszalał się w drugiej połowie 2008 r. Krach, choć już zażegnany w najgorszej postaci, przyniósł uszczuplenie wojskowych budżetów państw członkowskich. I choć NATO, głównie za sprawą USA, nadal wydaje na zbrojenia wielkie pieniądze, to nawet tacy poważni gracze jak Francja i Wielka Brytania muszą zaciskać pasa i liczyć się z opinią publiczną, która zdecydowanie woli masło zamiast armat. Szefostwo Sojuszu bije na alarm, że NATO może stać się technologicznie zacofane, lecz rządy w cięciu budżetów obronnych skłonne są bardziej słuchać swoich wyborców niż ekspertów z Brukseli.

Takiego problemu nie mają Chińczycy, którzy powoli stają się wyzwaniem dla Sojuszu. Szczególnie wtedy , jeśli powodzeniem zakończy się ambitny projekt rozbudowy chińskiej floty. Wielu ekspertów ostrzega, że w przyszłości NATO niekoniecznie musi ścierać się z Rosją, ale właśnie z rosnącą potęgą Chin.

CZZYTAJ O SZCZYCIE W BUKARESZCIE

Afganistan nie drgnął

Zresztą od 2008 r. ani jeden „azjatycki” problem Sojuszu nie został rozwiązany, z afgańskim i irańskim na czele. ISAF wespół z Amerykanami nadal próbuje zwyciężyć z talibami, kombinacyjną strategią pałki i gałązki oliwnej. Przeplatana hiobowymi wieściami i przebłyskami nadziei wojna zdaje się jednak nie mieć końca, choć ten formalny wyznaczono na 2014 r. Niewykluczone, że zmęczone niepopularnym wśród wyborców konfliktem państwa sojusznicze zdecydują się w końcu na rejteradę ze Środkowego Wschodu. Ze skutkiem fatalnym dla spoistości Sojuszu, o losie Afganistanu nie wspominając.

Drugi „azjatycki” problem NATO, choć rzadziej przez Sojusz a bardziej przez Waszyngton poruszany, również nie znalazł szczęśliwego rozwiązania. Iran nadal nie porzuca swoich atomowych ambicji, choć jako mały przełom można odnotować mniejsze wsparcie Moskwy dla Teheranu. Wątpliwe jednak byłoby zaliczenie tego sukcesu na konto presji NATO. Iran, poprzez związaną z nim tarczę antyrakietową, pozostaje więc niezmiennie powodem bólu głowy Sojuszu.

Mały kłopot zaczyna sprawiać też NATO jeden z krajów członkowskich. Turcja, której polityka zagraniczna stała się w ostatnich latach coraz bardziej ambitna, już nie ogranicza swojej roli do biernego popierania linii Sojuszu. Teraz Ankara chce kształtować politykę Brukseli i jej sojusznicy muszą to wziąć pod uwagę.

CZYTAJ O 60-LECIU SOJUSZU

Co dalej?

Wymienione problemy pokrywają się z tymi, z którymi mają zmierzyć się przywódcy Sojuszu 19 i 20 listopada w Lizbonie. Czy będziemy świadkami przełomu w którymś z tych obszarów? Czy zaproponowane zostaną rozwiązania zmieniające całkowicie sens Sojuszu lub sposób jego działania? To mało prawdopodobne, ale warto pamiętać, że to właśnie w Lizbonie powstanie nowa koncepcja strategiczna NATO. Nie będzie ona mogła pominąć żadnego z problemów, z którymi Sojusz mierzył się od Bukaresztu i spróbować przewidzieć te, które przed nim. W ciągu tych dwóch lat wyraźnie było bowiem widać, że NATO zamiast działać poniewczasie musi być przygotowane na nowe wyzwania, także te, np. wojnę cybernetyczną, które na razie wydają się odległą przyszłością lub wręcz fantazją. Ale kto w kwietniu 2008 r. spodziewał się wojny w Gruzji?

Źródło: tvn24.pl