Norweska centroprawica wygrała wybory parlamentarne uzyskując większość mandatów - wynika ze wstępnych wyników głosowania. Tym samym odsuwa od władzy czerwono-zieloną koalicję z socjaldemokratami na czele. Po 8 latach rządzenia z fotelem premiera żegna się lider Norweskiej Partii Pracy Jens Stoltenberg.
Wyniki wyborów po podliczeniu głosów z 60 proc. komisji wskazują, że centroprawicowa opozycja może liczyć na 97 mandatów w 169-osobowym parlamencie. Nowy rząd utworzą Partia Konserwatywna, niechętna imigrantom Partia Postępu, Partia Liberalna oraz Chrześcijańska Partia Ludowa. Na jego czele stanęłaby szefowa konserwatystów 52-letnia Erna Solberg.
- Wyborcy mieli wybór: dalsze rządy czerwono-zielonej koalicji lub nowy rząd z nowymi ideami i rozwiązaniami - powiedziała przewodnicząca Partii Konserwatywnej i zarazem kandydatka na premiera Erna Solberg. Dotychczasowy Stoltenberg przyznał się do porażki i pogratulował Solberg zwycięstwa.
Znudzeni Norwegowie
O zwycięstwie centroprawicy zdecydowało znudzenie rządzącą Norwegią czerwono-zieloną koalicją oraz nadzieja na niższe podatki i lepszą służbę zdrowia.
Według politologa Ulfa Bjerelda, wyniki wyborów parlamentarnych w Norwegii pokazują, że kraj ten dostosował się do tendencji w Europie, gdzie rzadko rząd utrzymuje się przez okres dłuższy niż dwie kadencje. - Dziś wyborcy są znacznie bardziej mobilni niż dawniej, wykonywany zawód czy pochodzenie nie ma już aż tak dużego wpływu na poglądy i głosowanie - twierdzi Bjereld. Analityk Instytutu Badań Społecznych w Oslo Signe Bock Segaard zwraca uwagę, że Norweska Partia Pracy mimo wszystko osiągnęła dobry wynik (ok. 30 proc. głosów, o 5 proc. mniej niż w poprzednich wyborach), ale znacznie gorzej wypadli jej koalicjanci - Socjalistyczna Partia Lewicy oraz Partia Centrum. - Najwyraźniej jednak po 8 latach rządów wyborcy są zmęczeni dotychczasową polityką i chcą czegoś nowego - podkreślił Bock Segaard.
Wygrana konserwatystów
Partia Konserwatywna, wokół której ma powstać nowy rząd, uzyskała 27 proc. głosów - 10 proc. więcej niż 4 lata temu. W kampanii obiecywała m.in. obniżenie podatków, konkurencję na rynku usług zdrowotnych oraz opieki nad osobami starszym.
Rządząca od 2005 roku centrolewicowa koalicja pod wodzą szefa Norweskiej Partii Pracy Jensa Stoltenberga uzyskała 75 miejsc. Socjaldemokraci z 30-procentowym poparciem pozostaną jednak największym ugrupowaniem w parlamencie; konserwatyści uzyskali 26 procent głosów, a Partia Postępu - 16 procent.
Skrajna prawica w rządzie
W skład centroprawicowej koalicji wejdzie po raz pierwszy w historii przeciwna imigrantom skrajnie prawicowa Partia Postępu. Ugrupowane to chce wprowadzić m.in. przepis, aby osoby starające się o norweskie obywatelstwo udowodniły, że przez 10 lat pracowały w Norwegii oraz płaciły w tym kraju podatki.
Jak podkreślają eksperci, Partia Postępu w ostatnim czasie pozbyła się populistycznej argumentacji. - Po zamachach z 22 lipca ubiegłego roku Partia Postępu zmieniła retorykę, o imigrantach wypowiadano się z większym szacunkiem, uważano, aby nie być postrzeganą jako partia rasistowska - twierdzi Segaard. Przewodnicząca Partii Konserwatywnej i kandydatka na premiera Erna Solberg w czasie kampanii unikała odpowiedzi na temat szczegółów przyszłej współpracy z kontrowersyjną Partią Postępu. Cztery lata temu, przed poprzednimi wyborami, twierdziła, że koalicja z tym ugrupowaniem nie jest możliwa.
Według norweskich komentatorów, największą niewiadomą po tych wyborach jest właśnie pozycja, jaką w przyszłym rządzie będzie mieć Partia Postępu. Koalicjanci mogą ucywilizować radykalne pomysły tego ugrupowania lub też, aby zachować parlamentarną większość, realizować je. Taki scenariusz miał miejsce w Danii, gdzie do 2011 roku duży wpływ na tamtejszy centroprawicowy rząd miała populistyczna Duńska Partia Ludowa.
Były premier taksówkarzem
W kampanii wyborczej prawicowej opozycji udało się pozyskać wyborców politycznego centrum, z którego poparcia korzystała wcześniej Norweska Partia Pracy. Premier Stoltenberg wciąż cieszy się dużym zaufaniem wyborców, ale jego partia straciła rekordowo wysokie poparcie, jakie miała dwa lata temu, po podwójnym zamachu terrorystycznym z 22 lipca 2011 roku dokonanym przez Andersa Behringa Breivika. Zginęło wtedy 77 osób.
Miesiąc temu światowe media obiegł film w Jensem Stoltenbergiem, który woził Norwegów po Oslo taksówką. Akcja została wymyślona i zaplanowana przez agencję PR i była częścią kampanii wyborczej. Później jednak okazało się, że część pasażerów pochodziła z castingu. Po zwycięstwie prawicy Norwegowie mogą spodziewać się obniżki podatków, m.in. od drogiego w tym kraju alkoholu. Konserwatyści opowiadają się za zwiększeniem wykorzystania złóż naturalnych, ropy i gazu, dzięki którym Norwegia jest dziś jednym z najbogatszych krajów w Europie.
Autor: aj,mk//tka / Źródło: PAP