- Protestujący zostaną na Majdanie i będą czekać na efekty ewentualnych porozumień, bo przestali nie tylko ufać swoim władzom, ale także odczuwać strach. Nawet strach przed utratą życia. Zaczęli myśleć o sobie jak o ofierze składanej dla dobra ogółu - mówi w rozmowie z tvn24.pl o sytuacji w Kijowie psycholog i specjalista w zakresie interwencji kryzysowej Dominik Gebler.
- Złożoność sytuacji na Ukrainie, z psychologicznego punktu widzenia polega na tym, że wśród protestujących zostały uruchomione mechanizmy, które niezwykle ciężko będzie teraz zatrzymać obietnicami częściowych ustępstw i kompromisów - uważa Dominik Gebler, zajmujący się między innymi psychologią kryzysu.
Zawód, frustracja, agresja. "Pomarańczowa rewolucja"
Spoglądając na to, co dzieje się dzisiaj w Kijowie i próbując analizować przyczyny tak intensywnego wybuchu agresji, trzeba w jego ocenie cofnąć się daleko, bo do "pomarańczowej rewolucji" i jej pozornego zwycięstwa. - Bo praprzyczyną tych zachowań i ich mechanizmów jest właśnie nasilający się po wydarzeniach sprzed dziewięciu lat zawód i frustracja. A to razem z nimi rodzi się, początkowo tłumiona, agresja. Kiedy docieramy do punktu granicznego, dochodzi do jej wybuchu. Ukraina znalazła się w takim punkcie i dlatego te protesty od początku wyglądały inaczej niż dziewięć lat temu - uważa psycholog Centrum Terapii i Interwencji Kryzysowej.
"Pomarańczowa rewolucja" doprowadziła do zmiany systemu, ale była to zmiana z systemu totalitarnego na autorytarny. - A czekano na demokrację. Pewnych kroków jednak nie da się przeskoczyć. I dlatego ta frustracja zaczęła postępować - tłumaczy Gebler.
Gdy natomiast dochodzi się do granicznego punktu frustracji o wybuch agresji najłatwiej. - Im kryzys i frustracja większe, tym szybciej nad agresją tracimy kontrolę. Zaczynają obowiązywać inne mechanizmy. Posługując się prostą metaforą można powiedzieć, że od samego początku na Majdanie był materiał wybuchowy i wystarczyła jedna iskra by doszło do detonacji - opisuje psycholog.
Ofiara dla dobra narodu
W jego ocenie kolejny problem polega na tym, że działania i reakcje protestujących na Majdanie, po tym jak padły pierwsze strzały, nie będą tak łatwe do powstrzymania przez tamtejszych przywódców. Nawet po osiągnięciu wstępnego porozumienia.
- Mówimy tu o psychologii tłumu. Na początku w Kijowie próbowano działać łagodnie. Mieliśmy tu do czynienia z typowymi strategiami wykorzystywanym przez ludzi na co dzień. Zaczynamy od strategii wiedzy, czyli wykazujemy się jakąś logiką, zrozumieniem. Jeżeli to nie działa, przechodzimy do strategii woli, a więc jesteśmy konsekwentni w swoim działaniu. Jeśli i ona przestaje działać, to zaczynamy działać siłowo - wyjaśnia psycholog.
I dlatego - w jego opinii - na tym etapie protestujący na Majdanie nie ustąpią po uzyskaniu częściowych ustępstw i kompromisów. - Oni przestali obawiać się tej wcześniejszej retoryki władzy i negatywnych konsekwencji swoich działań. Nie mają nic do stracenia, nie boją się stracić życia. Nie mają już więcej do przegrania. Zaczęli myśleć o sobie jak o ofierze składanej dla dobra ogółu. Wierzą w to i dlatego się nie cofną - twierdzi Gebler.
Z drugiej strony, jak dodaje, jest to z psychologicznego punktu widzenia sytuacja trudna także dla samego Wiktora Janukowycza. - Będzie chciał wyjść z tego "z twarzą". Do tej pory próbował zarządzać energią tłumu poprzez strach i agresję. Ale ludzie przestali się bać. Jeśli teraz rzeczywiście podzieli władzę a Ukraina pójdzie w kierunku demokratycznym, ukierunkuje tę energię pozytywnie. Jeśli nie ustąpi, lub jego ustępstwa będą za małe, ci ludzie będą tam trwali do końca - podsumowuje psycholog.
Autor: ŁOs/jk / Źródło: tvn24.pl