Francuski premier chce zakazu noszenia islamskich chust przez kobiety na uniwersytetach. Dotyczy to nie tylko studentek, ale wszystkich pracownic szkół wyższych. Sprawa wywołała lawinę komentarzy. Przeciwnicy mówią o łamaniu konstytucji i wolności religijnych. "Fakty z zagranicy" - od poniedziałku do piątku o 19.55 w TVN24 BiS.
W wywiadzie dla francuskiego dziennika "Liberation" premier Francji Manuel Valls zasugerował, że należałoby wprowadzić zakaz noszenia chust na francuskich uczelniach, bo to symbol religijny i polityczny, który na dodatek poniża kobiety.
Jak relacjonowała reporterka ""Faktów z zagranicy"Anna Kowalska, chociaż ta dyskusja powraca co jakiś czas, premier sam przyznaje, że taki zakaz mógłby kłócić się z francuską konstytucją.
Studenci mogą swobodnie wyrażać swoje przekonania
Na jej czołowym miejscu widnieje zapis: Francja to kraj laicki. Publiczne obnoszenie się we Francji z religią jest widziane jako nietakt, a ostentacyjne eksponowanie symboli religijnych jest nawet zabronione.
Od 2011 roku w miejscach publicznych nie można chociażby nosić ubrań zakrywających twarz. Ale jak zaznaczyła reporterka, studenci wyższych uczelni mogą zgodnie z konstytucją swobodnie wyrażać swoje przekonania, także religijne. Oznacza to, że chusty w szkołach nie są de facto zabronione.
Niewiele by zmieniło?
Przeciwko wprowadzeniu takiego prawa już opowiedziała się minister edukacji. Według rady szkolnictwa wyższego to prawo niewiele by zmieniło, bo ryzyko radykalizacji istnieje gdzie indziej, na przykład podczas zajęć, które prowadzą radykalni salafici.
Prawie 10 proc. Francuzów to muzułmanie, dlatego taki zakaz mógłby - według ekspertów - doprowadzić do głosów sprzeciwu. Powinien więc nieść za sobą utrudnienia dla innych grup religijnych, jak na przykład usunięcie z kalendarza uniwersyteckiego typowo chrześcijańskich ferii Bożego Narodzenia.
Autor: js/ja / Źródło: Fakty z zagranicy
Źródło zdjęcia głównego: Fakty z zagranicy