Afgański minister finansów zaoferował swoją rezygnacje po przecieku Wikileaks, z którego wynika, że uważa prezydenta Hamida Karzaja za słabego człowieka. Jednocześnie szef włoskiego MSZ Franco Frattini określił ujawnienie tajnych amerykańskich depesz dyplomatycznych jako "atak na stabilność wspólnoty międzynarodowej".
Minister finansów Afganistanu Omar Zakhilwal podkreślił na konferencji prasowej, że nigdy nie użył słowa "słaby" na określenie Hamida Karzaja i że amerykański ambasador w Kabulu Karl Eikenberry użył jego nazwiska, by poprzeć swoją opinię o prezydencie.
- Uważam to za absolutnie nieprofesjonalne, uważam to za wyraz kompletnego braku szacunku i uważam to za coś kompletnie niedemokratycznego - powiedział Zakhilwal. Dodał też: "to nie pozostawia miejsca na zaufanie między mną a ambasadorem".
Afgańczyk poinformował też, że powiedział Karzajowi o swojej gotowości do natychmiastowej rezygnacji, jeśli ten uwierzyłby w treść depeszy. - Powiedział mi, że nie wierzy, bym mógł powiedzieć taką rzecz i poprosił mnie o pozostanie na stanowisku - zaznaczył.
Zapytany o to, czy w związku z depeszą zrezygnować powinni amerykańscy dyplomaci odparł, że to zależy od Eikenberry'ego.
Frattini: Niebezpieczne niedomówienia
Swoją opinią - tym razem o samym przecieku Wikiealks - podzielił się też szef włoskiego MSZ. - To, co się wydarzyło wraz z publikacją Wikileaks, nie może być jedynie sprowadzane do sfery zwykłych zagrożeń dla bezpieczeństwa informacji i komunikacji - powiedział cytowany przez włoskie media Frattini w Bahrajnie.
- Jeśli ujawnienie tych informacji podsyci nieufność, może to narazić na szwank stosunki międzynarodowe, powodując niebezpieczne niedomówienia w dyskusjach i w konsekwencji prowadzić do impasu w negocjacjach z destrukcyjnymi konsekwencjami dla naszych perspektyw bezpieczeństwa - stwierdził szef włoskiej dyplomacji.
Źródło: reuters, pap