Minister chce 30 proc. kwoty dla kobiet w radach nadzorczych

- Mój postulat wynika z dziesięcioletnich doświadczeń. To oburzające, jak mało się w tym czasie zmieniło w koncernach. Wciąż panuje zasada, że na niższych stanowiskach kobietom wolno pracować, ale na kierowniczych już nie. Tak dalej być nie może - powiedziała von der Leyen w wywiadzie opublikowanym w dzienniku "Sueddeutsche Zeitung".

Ursula von der Leyen powiedziała też, że nie zamierza wysłuchiwać pustych obietnic przez kolejnych dziesięć lat. Tylko w ustawie widzi szansę na zmianę. Jej zdaniem udział kobiet w radach nadzorczych powinien docelowo wynosić 30 proc., podobnie zresztą jak w partiach politycznych. Rządząca Niemcami chadecka partia CDU, do której należy pani minister, nie popiera wprowadzenia kwot. - Prowadzimy w CDU ostrą debatę o tym, jaką postawę przyjąć na zjeździe partii w grudniu. Zapewniam, że dla nas, kobiet, temat nie jest zamknięty - powiedziała von der Leyen.

Merkel: kwoty tak, ale elastyczne

Odmienne zdanie od von der Leyen ma w sprawie kwot chadecka minister do spraw rodziny, kobiet i seniorów Kristina Schroeder. W zeszłym roku uzgodniła ona z władzami tych koncernów, które są w indeksie giełdowym DAX, że wprowadzą one tzw. elastyczną kwotę, która obliguje fimy do przyjęcia kwot na kierowniczych stanowiskach we własnym zakresie. Sceptycznie w sprawie narzucania konkretnych kwot wypowiadała się też kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Zdaniem von der Leyen elastyczna kwota, w której koncerny same wyznaczają minimalne cele, nie jest wystarczająca. Według Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) w Berlinie w zeszłym roku kobiety stanowiły zaledwie 3 proc. członków zarządów w dwustu największych przedsiębiorstwach niemieckich. Udział kobiet w radach nadzorczych wynosił 11,9 proc. We władzach 30 koncernów notowanych w indeksie giełdowym DAX panie zajmowały 3,7 proc. stanowisk.

Autor: awiec\mtom\k / Źródło: PAP