Ma pokierować dyplomacją USA. Zapewnia, że "nie jest jastrzębiem"


Zapowiada ostrzejszy kurs wobec Rosji i "naprawienie" umowy z Iranem. Ustępujący szef CIA Mike Pompeo zeznawał w czwartek przed senacką komisją spraw zagranicznych, bo niebawem ma objąć stanowisko sekretarza stanu USA. Zapewnił, że w sprawach zagranicznych "nie jest jastrzębiem", ani politykiem "wojowniczym".

Senat musi zatwierdzić kandydaturę Pompeo, który jest obecnie szefem CIA. Agencje podkreślają, że kandydat na sekretarza stanu, mający opinię jastrzębia preferującego rozwiązania siłowe, starał się zapewnić komisję, że jest w stanie być wyważonym dyplomatą.

Trwające niemal pięć godzin przesłuchanie rozpoczęło się od demonstracji, której uczestnicy skandowali: "Nie dla Pompeo, nigdy więcej wojny!". Inni krzyczeli, że dyrektor CIA nie jest dyplomatą.

Atak na Pjongjang "byłby katastrofą"

W czasie przesłuchania Pompeo zgodził się z jednym z senatorów, że atak USA na Koreę Północną "byłby katastrofą", ale podkreślił, że może sobie wyobrazić sytuację, w której Ameryka "musi wyjść poza dyplomację" w relacjach z Pjongjangiem.

Dodał, że "nikt nie ma złudzeń", iż planowany szczyt USA - Korea Północna może doprowadzić do porozumienia o denuklearyzacji. Uznał jednak, że "może on pozwolić obrać kurs na rozwiązanie dyplomatyczne" konfliktu z Pjongjangiem.

"Rola główna" w polityce USA

Oznajmił, że jego priorytetem będzie "naprawa" międzynarodowego porozumienia z Iranem, co jest również celem prezydenta.

Pompeo był kilkukrotnie pytany, czy będzie działał niezależnie i będzie w stanie przeciwstawić się Trumpowi. Agencja Reutera komentuje, że w ostatnim czasie na wysokich stanowiskach w Białym Domu dochodziło do częstych rotacji. Prezydent zwalnia tych, którzy się z nim nie zgadzają - zauważa agencja.

- Byłem w stanie go przekonać - powiedział Pompeo.

Jak zapewniał senatorów, pod jego kierownictwem Departament Stanu będzie grał "rolę główną" w polityce USA. Obiecał, że wykorzysta bliskie relacje, jakie łączą go z prezydentem, by sprawić, że amerykańscy dyplomaci będą szanowani w administracji Trumpa.

"Musimy upewnić się, że Władimir Putin nie odniesie sukcesu"

Pompeo w czasie niemal pięciogodzinnego przesłuchania, pytany o ochłodzenie relacji pomiędzy USA a Rosją, stwierdził, że to wina "złego postępowania" Moskwy, i że popiera ewentualne rozszerzenie sankcji.

Stwierdził, że naciski Rosji na Ukrainę i inne kraje muszą zostać ukrócone. - Musimy upewnić się, że (prezydent Rosji - red.) Władimir Putin nie odniesie sukcesu w tym, co uważa za swój ostateczny cel - powiedział.

Pompeo potwierdził, że został przesłuchany przez prokuratora specjalnego Roberta Muellera, który prowadzi dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie. Odmówił odpowiedzi na pytania dotyczące przebiegu spotkania ze śledczymi.

"Polowanie na czarownice"

Pytany o to, czy podziela opinię prezydenta, że dochodzenie Muellera jest "polowaniem na czarownice", również nie odpowiedział.

Powiedział senatorom, że nie wie, czy zwolnienie przez Trumpa osób nadzorujących śledztwo byłoby legalne, ale oświadczył, że nie poda się do dymisji, jeśli prezydent USA pozbędzie się prokuratora specjalnego.

Zapewnił senatorów, że jest pewien, iż nie złoży rezygnacji, jeśli prezydent wstrzyma to śledztwo lub "wtrąci się" w nie. Dodał, że jest przekonany, iż w takiej sytuacji poszedłby za przykładem poprzednich sekretarzy stanu, którzy "zachowali ten sam kurs" podczas wielkich zawirowań w polityce wewnętrznej USA.

Jak komentuje AP, było to nawiązanie do postępowania Henry'ego Kissingera, najpierw doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, a potem sekretarza stanu Richarda Nixona, który po odejściu prezydenta pozostał na stanowisku w administracji Geralda Forda.

Nominowanie Pompeo na jedno z najważniejszych stanowisk w amerykańskiej administracji, tak jak wybór Johna Boltona na doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego, jest postrzegane jako sygnał, że administracja Trumpa przyjmuje twardy kurs w polityce zagranicznej - pisze AFP.

Autor: JZ, pk//kg / Źródło: PAP, Reuters