Jest to niepojęty czyn - oświadczyła kanclerz Niemiec Angela Merkel komentując na wtorkowej konferencji prasowej tragedię w Berlinie, gdzie w poniedziałkowy wieczór w tłum ludzi na świątecznym kiermaszu wjechała ciężarówka.
Merkel powiedziała, że po tragedii, w której 12 osób zginęło, a 48 zostało rannych "cały kraj jest pogrążony w smutku".
Merkel: wiele wskazuje na zamach
- Wiem, że byłoby dla nas szczególnie trudne do zniesienia, gdyby potwierdziło się, że ten czyn popełnił człowiek, który zabiegał w Niemczech o schronienie i azyl. Byłoby to szczególnie odrażające wobec wielu Niemców, którzy codziennie angażują się w pomoc dla uchodźców, a także wobec wielu ludzi, którzy rzeczywiście potrzebują naszej ochrony i starają się zintegrować w naszym kraju - oświadczyła, odnosząc się do informacji podawanych przez media.
Według niemieckich dziennikarzy powołujących się na źródła w krajowych służbach, ciężarówką kierował 23-letni uchodźca z Pakistanu Naved B., który miał dotrzeć do Niemiec 31 grudnia 2015 roku.
Merkel stwierdziła, że niewiele na razie wiadomo ws. ataku w Berlinie, ale wiele wskazuje, że był to zamach terrorystyczny.
Szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere również stwierdził we wtorkowy poranek w wywiadzie dla telewizji ARD, że "wiele przemawia za zamachem".
Kanclerz Niemiec powiedziała, że sama jest "wstrząśnięta i przerażona" skalą tragedii, i czuje się "zawiedziona i bardzo smutna" z powodu tego, co się stało.
Zapowiedziała, że w ciągu dnia pojawi się na Breitschiedplatz, a więc miejscu poniedziałkowej tragedii.
Merkel zwróciła się też do obywateli mówiąc, że "zapewne wielu Niemców zadaje sobie teraz pytanie o to, jak można normalnie żyć", gdy w świąteczny jarmark wjeżdża nagle ciężarówka, której kierowca zabija tylu ludzi. - Nie mamy na to prostej odpowiedzi, ale nie możemy żyć tak, by rezygnować ze świątecznych przyjemności, ze spacerów z rodzinami. Nie chcemy żyć w strachu. Znajdziemy w sobie siłę, by nadal żyć tak, jak chcemy: wolni, wspólnie z innymi, otwarci - powiedziała na koniec.
Autor: adso / Źródło: TVN24 BiS, Reuters, PAP