Luksusowa burdelmama przed sądem

 
Debora Jeanne Palfrey zarobiła na agencji około 2 mln. dol.

Przychodzili do niej waszyngtońscy prominenci, a pracowały kobiety niepodejrzewane przez nikogo. Przed sądem federalnym USA stanęła właścicielka luksusowej sieci callgirls, której klientami byli politycy z najwyższego amerykańskiego szczebla, a jedną z pracownic była komandor marynarki wojennej.

Debora Jeanne Palfrey jest oskarżona o prowadzenie domu publicznego, na którym w ciągu kilkunastu lat działalności miała zarobić około 2 milionów dolarów. Oprócz tego prokuratorzy postawili jej zarzut prania brudnych pieniędzy i innych nadużyć finansowych.

Agencja nie tylko towarzyska

Firma pani Palfrey, znanej jako "DC Madam", działała pod szyldem agencji towarzyskiej Escort Service. Miał to być sposób na obejście amerykańskiego prawa, zabraniającego prostytucji w niemal wszystkich stanach (poza częścią Nevady). Oskarżona twierdzi, że jej pracownice miały dotrzymywać towarzystwa klientom, ale o dalszych "usługach" nic nie wiedziała.

Dziewczyny potwierdzają jej wersję - utrzymują, że niemal zawsze dochodziło do stosunków pomiędzy nimi a klientami, ale nie było to uzgodnione z pracodawczynią.

Komandor na godziny

Sprawa budzi niezwykłe zainteresowanie w Waszyngtonie, bo z usług prostytutek korzystały osoby ze stołecznego świecznika. Klientami byli m.in. republikański senator z Luizjany David Vitter i administrator federalnej Agencji Pomocy Zagranicznej Randall Tobias. Pikanterii aferze dodaje to, że niektóre z prostytutek, na co dzień również należały do waszyngtońskiej elity. Jedna z nich jest komandorem amerykańskiej marynarki. Dorabiając jako callgirl zarabiała 250-300 dolarów za godzinę usług.

Źródło: PAP, lex.pl