Krewni ofiar "wściekli". Szefowa operatora parku skłamała w ich sprawie


Dwa dni po katastrofie w parku rozrywki w Australii opłakujące krewnych rodziny otrzymały kolejny cios, słysząc na żywo w telewizji, że szefostwo obiektu rzekomo z nimi rozmawiało. Kłamstwo bardzo szybko wyszło na jaw.

Do wypadku kolejki w parku rozrywki Dreamworld w Coomera w australijskim stanie Queensland doszło we wtorek. Cztery osoby korzystające z atrakcji symulującej spływ górską rzeką zginęły po tym, jak dwie tratwy zderzyły się ze sobą. Doszło do tego prawdopodobnie w wyniku awarii prowadnicy w jednej z nich.

Prezes firmy skłamała

W wypadku śmierć poniosło rodzeństwo: 32-letnia Kate Goodchild i 35-letni Luke Dorsett. Trzeci z zabitych to 38-letni Roozbeh Araghi. Był partnerem Dorsetta. Czwarta ofiara - 42-letnia Cindy Low, która nie znała pozostałych osób - osierociła dwójkę dzieci.

Dwa dni po tragedii zarząd firmy - operatora parku rozrywki - spotkał się na walnym, corocznym zgromadzeniu i zdecydował o wypłaceniu prezesowi zarządzającemu nagrody za doskonałe wyniki finansowe w tym roku fiskalnym.

Po zebraniu nagrodzona Deborah Thomas stanęła przed kamerami australijskich mediów i w imieniu firmy złożyła kondolencje rodzinom ofiar, "które muszą przechodzić przez straszny okres". Równocześnie dodała, że firma po dwóch dniach "skontaktowała się z nimi i jest gotowa udzielić wszelkiej pomocy".

Jak się okazało, rodzina Kate Goodchild i Luke’a Dorsetta oglądała konferencję prasową transmitowaną przez media i momentalnie wysłała wiadomość do jednego z reporterów mówiąc, że do żadnego kontaktu nie doszło. Rodzina napisała, że jest "wściekła" na prezes firmy i jej kłamstwo.

Reporter stacji Ten News zapytał następnie prezes firmy o to, jak to możliwe, że skontaktowano się z rodziną, skoro ona temu zaprzecza i Thomas wycofała się ze swoich słów. Zapowiedziała równocześnie, że nastąpi to jeszcze tego samego dnia, bo w końcu firma "dostała telefon rodziny od policji" i o to pierwotnie jej chodziło.

Po chwili zapowiedziała, że przekaże rodzinom w całości "swoją roczną premię".

W australijskich mediach i portalach społecznościowych rozpętała się burza. Na prezes operatora parku Dreamworld nie pozostawiono suchej nitki, wytykając jej m.in. brak wrażliwości i zrozumienia dla krewnych ofiar.

Rodziny prawdopodobnie zdecydują się na pozwanie parku. Eksperci cytowani przez media na antypodach twierdzą, że maksymalna kara, jaką park może zapłacić to 3 mln dol. australijskich. Do odpowiedzialności karnej mogą zostać z kolei pociągnięci jego szefowie oraz wszelkie inne osoby, które wskaże jako ewentualnie winne prokuratura.

Czwartkowa premia Thomas, jaką zamierza oddać do dyspozycji rodzin to 167 tys. australijskich dolarów, czyli ok. 125 tys. dolarów amerykańskich - dodaje portal stacji BBC, który również opisał tę sprawę.

Autor: adso / Źródło: BBC, tvn24.pl